poniedziałek, 5 czerwca 2017
Rozdział 1
Dziewczyna spokojnym krokiem szła do Wielkiej Sali. Kilka miesięcy minęło od ostatecznej bitwy i wyglądało na to, że wszystko zdążyło wrócić do normy. Szkoła została odbudowana dzięki wspólnym siłom nauczycieli, uczniów i ich rodziców. Pozornie wszystko wyglądało tak jak kiedyś, ale pod tymi pozorami można było dojrzeć blizny i niezagojone rany. Zmiany jakie zaszły w ludziach. W poprzednich latach Hermiona rzadko przemierzała korytarze Hogwartu sama, jednak w tym momencie nawet nie odczuwała samotności albo rozgoryczenia w związku z tym, co się wydarzyło. W momencie kiedy wchodziła do sali ktoś postanowił z niej wyjść i tym samym otarł się ramieniem o dziewczynę, której nie zauważył co wyrwało Gryfonkę z zamyślenia. Podniosła głowę, żeby zobaczyć kogo właśnie minęła a kiedy jej wzrok napotkał szare oczy młodego Malfoy'a tylko uśmiechnęła się przepraszająco.
-Sorry - mruknął chłopak pod nosem i skierował się w stronę lochów. Brunetka za to weszła do sali szybkim krokiem i usiadła obok rudowłosej dziewczyny.
-Hej -uśmiechnęła się lekko i nalała sobie kawy.
-Dobrze spałaś? - spytała Ginny.
-Nie najgorzej, a ty?
-Udało mi się przespać trzy godziny - mruknęła w odpowiedzi. Nie zdziwiło to jednak brunetki, od czasu bitwy prawie każde z nich miało problemy z zasypianiem, a kiedy już udało im się zasnąć to nawiedzały ich wspomnienia wojenne.
-Smacznego - rzucił Harry, który razem z Ronem właśnie dosiadł się z drugiej strony stołu. Siedzieli znowu we czwórkę, tak jak kiedyś. Wymieniali pobieżne uwagi, ale daleko im było do bliskości jaka ich charakteryzowała. Zresztą rzadko się widywali, brunetce zdarzało się w ogóle nie przychodzić na posiłki do Wielkiej Sali co zdawało się nikogo nie dziwić. Tak działały na nią wspomnienia, kompletnie odbierały jej apetyt albo rodziły poczucie winy. W końcu ona przeżyła.
Dziesięć minut później Hermiona wstała i ruszyła w stronę sali od Transmutacji. Zatrzymała się przed drzwiami czekając na resztę uczniów, a nie mając nic lepszego do roboty wyciągnęła z torby notatki i zaczęła je przeglądać. Po chwili na korytarzu zapanował szum rozmów a drzwi do sali otworzyły się i wszyscy zaczęli wchodzić do środka.
-No proszę, jak widać niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają - Hermiona odwróciła się i zobaczyła Blaise'a Zabiniego, który właśnie ją mijał uśmiechając się przy tym. Dziewczyna nawet chciała coś odpowiedzieć, wytłumaczyć, że to tylko stary nawyk, bo prawda jest taka, że nic nie jest i nigdy już nie będzie takie jak wcześniej, ale chłopak tylko do niej mrugnął i poszedł zająć swoje miejsce na końcu sali.
Lekcje szybko jej minęły, zresztą tak samo jak poprzedniego dnia. Korzystając z ładnej pogody postanowiła przejść się po błoniach, jeszcze miesiąc wcześniej nawet nie wyobrażała sobie, że mogłaby wybrać się gdziekolwiek sama, ale Hogwart działał na nią wręcz kojąco. Chociaż nawyk oglądania się za siebie i uważnego nasłuchiwania jej pozostał. Wolnym krokiem opuściła budynek i skierowała się nad jezioro. Właściwie mogła powiedzieć, że przyzwyczaiła się do samotności. Zawsze w jakiś sposób odstawała od swoich przyjaciół jednak wojna ją ich pozbawiła. Nie pokłócili się, nie mieli żadnej poważnej rozmowy, po prostu oddalili się od siebie. Każde z nich w jakiś sposób się zmieniło a wspólne wspomnienia ostatnich miesięcy były zbyt bolesne by się nimi dzielić. Gryfonka cicho westchnęła nie podejrzewając nawet, że jest odprowadzana wzrokiem blondwłosego chłopaka.
W tym samym czasie ślizgon zastanawiał się nad tym jak wszystko się zmieniło przez ostatnie miesiące. Odszedł z pola bitwy razem z rodzicami i nie sądził, że kiedykolwiek wróci do Hogwartu. Jednak teraz stał u szczytu schodów i patrzył jak uczniowie kierują się w stronę błoni korzystając z ostatnich ciepłych dni. Jeszcze kilka tygodni wcześniej pomagał w odbudowie szkoły, według jego ojca miało to pomóc całej rodzinie w odzyskaniu dobrego imienia. Przegrana sprawa pomyślał chłopak i odwrócił się na pięcie. Musiał przyznać, że brązowowłosa gryfonka go w jakiś sposób zaintrygowała, jako jedyna ze Świętej Trójcy nie pomagała w odbudowie szkoły, żadne z jej zdjęć nie pojawiło się w Proroku, który informował na bieżąco o każdej imprezie mającej na celu świętowanie wygranej wojny. Ciekawe czy zwyczajnie nie świętowała czy ukrywała się przed fotografami? Poza tym wyglądało na to, ze koniec kłopotów oznaczał koniec wielkiej przyjaźni między trzema gryfonami.
-O czym tak intensywnie myślisz? - Mówiąc to Blaise tracił go ramieniem.
-Zastanawiałem się co spowodowało koniec Wielkiej Trójcy -burknął w odpowiedzi blondyn, na co jego kolega tajemniczo się uśmiechnął.
-Cóż ludzie się zmieniają, popatrz tylko na nas.- Tym razem Draco nic nie odpowiedział, zamiast tego dwaj ślizgoni skierowali się w stronę lochów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz