środa, 25 marca 2015

Rozdział 12


Blondwłosy chłopak stał pośrodku rozświetlonej komnaty i przyglądał się znajdujacemu się pośrodku tłumu, zielonookiemu mężczyźnie. Dopiero co odkryli zwłoki. Martwe ciało świadczące o dobrowolnym pozbawieniu się nadziei przez jego właściciela. Tylko godzina wystarczyła, by wszczyscy czarodzieje zdążyli zebrać się w głównej sali i przygotować na wysłuchanie, po raz pierwszy od dawna, przemówienia przywódcy magicznego podziemia. Tak, Harry Potter stał pośród tłumu bladych, wystraszonych twarzy, sam przyjmując na swoje obliczę maskę zobojętnienia. Draco skrzyżował ramiona na piersi i objął wzrokiem tłum zagubionych ludzi, pośrodku którego sam się znajdował. Zobaczył jak Harry z westchnieniem wypuszcza z płuc powietrza przymierzając się do zabrania głosu.
-Proszę was wszystkich o spokój- zaczął czekając, aż stojący przed nim czarodzieje zamilkną. Po chwili ponownie zabrał głos starając się by zabrzmiał pewnie.- Wiem, że wstrząsneła wami ta niespodziewana śmierć, ale mam nadzieję, że jesteście w stanie przejść nad tym do porządku dziennego i pamiętać o trwającej w dalszym ciągu wojnie. Oczywiście przez najbliższy czas rodzina zmarłego będzie zwolniona ze swoich obowiązków, ale mam nadzieję, że wszyscy poradzimy sobie działając wspólnie. Teraz musimy być silni i wspierać siebie nawzajem. Mamy tylko siebie i nie chcę by ta sytuacja kiedykolwiek się powtórzyła. Dlatego proszę was wszystkich, by ta śmierć była dla nas lekcją, by nauczyła nas dbać nie tylko o samych siebie, ale także o tych, którzy nas otaczają.- Harry ponownie wziął wdech czekając na reakcję tłumu, a w tym samym czasie przyglądający mu się Draco poczuł na sobie czyjś wzrok i odwrócił głowę prosto w stronę jednego z ciemnych kątów sali. Zmrużył oczy starając się coś dojrzeć w tej czarnej, odległej otchłani. Po chwili dotarło do niego, że patrzy wprost w znane mu brązowe tęczówki i nie przywiązując już uwagi do słów Pottera ruszył przed siebie. Zdawało się, że nikt z otaczających go ludzi nie zwrócił na to uwagi, każdy w dalszym ciągu wbijał zdezorientowane spojrzenie w swojego przywódcę.
-Co tu robisz?- Szepnął blondyn stając obok drobnej kobiety i omiatając ją szybkim spojrzeniem.
-Usłyszałam krzyki i byłam ciekawa dlaczego jeszcze mnie nie odwiedziłeś- odpowiedziała szatynka opierając się plecami o zimną kamienną ścianę.
-Czyżbyś zatęskniła ?- Draco uniósł z powątpiewaniem lewą brew i raz jeszcze rzucił okiem na niknącego gdzieś w nerwowym tłumie Harry'ego.
-Zapomniałeś, że nic nie czuję- mruknęła dziewczyna i zapatrzyła się w dal zastanawiając się po co właściwie opuściła swoją celę.
-A mogłabyś...- Głos blondyna zawisł między nimi sprawiając, że na chwilę oboje znieruchomieli, każde pogrążone we własnych myślach.
-Dlaczego tak uporczywie drążysz ten temat? - Ciszę przerwała w końcu Hermiona, wbijając pytające spojrzenie w swojego rozmówcę.
-Bo cię nie rozumiem.
-A co tu jest do rozumienia ?- Ich spojrzenia zderzyły się ze sobą i przez chwilę Draco poczuł ukłucie bólu.
-Dlaczego rezygnujesz z życia ? Kiedy ja od początku wojny robię wszystko by przeżyć, ty tak łatwo odrzucasz swoją szansę.
-Łatwo ? Myśl logicznie Malfoy, wyobrażasz sobie o ile łatwiejsze byłoby to twoje życie gdybyś nie musiał nic czuć ?- W tonie głosu kobiety dało się słyszeć rozgoryczenie.
-Życie nigdy nie było łatwe, wbrew temu co o mnie sądzisz. Ale dziś bardziej niż kiedyś mam ochotę żyć, doczekać lepszego świata, takiego w którym nikt nie będzie mnie już oceniał. - Kiedyś Draco sam siebie skarciłby za tę bezpośredniość, ale wiedział, że Granger nikomu tego nie powtórzy, zresztą co za różnica?
-Mówisz tak, jakbyś sam nikogo nigdy nie oceniał- mruknęła po chwili dziewczyna i znów spojrzała przed siebie.
-Życie nauczyło mnie, że był to duży błąd- szepnął po chwili blondyn nie mając jeszcze odwagi przyznać tego przed wszystkimi. Podczas gdy drobna brunetka wydawała się w tej chwili dobrym powiernikiem tajemnic.
-Doprawdy ? Może powiesz jeszcze, że żałujesz tego jak się do mnie odnosiłeś ?- Przymknęła oczy probujac odkopac w myślach stare wspomnienia.
-Może - Draco ponownie na chwilę zamilkł zastanawiając się co powinien powiedzieć. A może czy powinien przeprosić ?
-Jeszcze chwila i wyskoczysz z jakimiś przeprosinami- parsknęła dziewczyna dobrze odgadując bieg myśli blondyna. - Swoją drogą co Pottera napadło z tą mową pogrzebowo-podnoszącą morale?
-Weasley się powiesił- mruknął chłopak po czym położył dłoń na ramieniu Hermiony.- Ty chyba powinnaś już iść.
-Iść? Dlaczego? Zaczynałam się dobrze bawić- odpowiedziała rozczarowana i położyła swoją dłoń na dłoni chłopaka chcąc by ten zabrał ją z jej ramienia.
-Ktoś może cię zobaczyć- młody mężczyzna jednak zamiast zabrać swoją rękę, mocniej zacisnął palce na kościstym kobiecym ramieniu, chcąc dać dziewczynie do zrozumienia, że nie zamierza z nią dyskutować.
-Żartujesz? Zbyt są zajęci samymi sobą, by cokolwiek zauważyć, wystarczy na nich spojrzeć. - Po chwili wyciągnęła rękę przed siebie i wskazała palcem na Lunę. - O na przykład ona, rozmyśla jak poradzić sobie z własną depresją jednocześnie nie mówiąc o tym nikomu i zamiast tego wpędzając się w anoreksję. A jej chłopak ?- Przesunęła palcem na stojącego obok blondynki Neville'a- zastanawia się co się dzieje z jego dziewczyną i mimo swojej spostrzegawczości nie jest w stanie dojrzeć bólu w jej oczach- dodała opuszczając dłoń i wskazując brodą na Pottera.- Wasz zbawiciel jest zapatrzony w siebie i przesadnie wierzy we własne możliwości przez co mimo sporego potencjału, zapewne doprowadzi was do klęski.
-A ja ?- Blondyn zwrócił wzrok w stronę Hermiony cierpliwie czekając na to co tym razem powie.
-A ty wiesz, że w końcu wybrałeś właściwą stronę i że ta decyzja przyczyni się do twojej śmierci. Mimo tego starasz się odrzucić od siebie te myśli i wmawiasz mi jak to cudownie jest czuć i zmagać się z rzeczywistością, podczas gdy za każdym razem kiedy przykładasz głowę do poduszki i zamykasz oczy, zadajesz sobie pytanie czy moja decyzja nie była lepsza od twojej. - Kobieta w końcu podniosła na niego spojrzenie swoich orzechowych oczu w których po raz pierwszy blondyn dojrzał cień zainteresowania.
-A wiesz co ja myślę o tobie ? To prawda, że czasem zastanawiam się czy życie bez uczuć nie jest łatwiejsze, ale myślę, że ty kiedy zamykasz oczy przed snem myślisz nad tym jakby to było wrócić do dawnego życia. Wiesz, że byłoby ci ciężko, ale od pierwszej klasy słynęłaś z uporu i odwagi, dlatego właśnie nie rozumiem twojego zachowania. Ty, najodważniejsza i najbardziej uparta przy swoich racjach, nagle odpuściłaś. Pozwoliłaś by rzeczywistość cię przygniotła. - Chłopak w dalszym ciągu nie odrywał od niej wzroku.
-Nigdy nie aspirowałam do tytułu najodważniejszej- burknęła w odpowiedzi Hermiona i wbiła w męską klatkę piersiową, oskarżycielsko palec.- Chciałam tylko by takie czystokrwiste dupki jak ty wreszcie zaakceptowały mnie w tym świecie. W świecie do którego rościliście sobie prawo nie pozostawiając miejsca dla tych, którzy nie pochodzą z arystokratycznych rodów.
-Jeden z wielu błędów mojej młodości Granger, nie jestem z tego dumny- szepnął w odpowiedzi blondyn i złapał drżącą dłoń dziewczyny. - Chciałem ci tylko powiedzieć, że nigdy nie spodziewałem się po tobie, że stchórzysz. Mogłaś być dla mnie irytująca, brzydka czy brudnokrwista, ale nigdy nie wątpiłem w twoją odwagę. Co więcej zawsze ci jej zazdrościłem i kiedy bitwa o Hogwart się skończyła obiecałem sobie, że już nigdy nie będę tchórzem- na te słowa mocniej ścisnął jej dłoń chcąc jakoś zakończyć już rozmowę.
-Odwaga to jedno, a siła to drugie i mnie jej zabrakło. Zresztą patrząc na tłum przede mną nie tylko mnie. - Hermiona w końcu wyrwała swoją dłoń z silnego uścisku, zastanawiając się dlaczego otwiera się właśnie przed Draconem Malfoy'em.
-Nie chrzań Granger, jesteś najsilniejszą kobietą jaką poznałam i konkurować z tobą może tylko McGonagall, po prostu wybrałaś łatwiejsze wyjście, godząc się z sytuacją.
-A jaki sens ma walka z całym światem ?- Dziewczynie zadrżały na chwilę powieki przywodząc na myśl wspomnienie uczucia, jakie towarzyszyło jej za każdym razem kiedy wylewała z siebie potoki łez.
-Bo tylko tak można ten świat zmienić. Nie akceptując tego jaki jest, tylko budując go na nowo, walcząc o siebie, sprzeciwiając się panującym regułom. - Blondyn w końcu oderwał wzrok od swojej towarzyszki i spojrzał w stronę zielonookiego bruneta.
-Chcesz powiedzieć, że we mnie wierzysz Malfoy ?- Mruknęła uśmiechając się do niego ironicznie.
-Chcę powiedzieć, że czas wracać do celi.
-A tak dobrze nam się rozmawiało- dodała po chwili wpatrując się w jego stalowe tęczówki.
-Aż za- dopowiedział pod nosem chłopak i popchnął ją w stronę pustego korytarza, nieoglądając się więcej za siebie.

***

Wziął głeboki wdech i postanowił skierować się w stronę jednego z ciemnych korytarzy. Od pewnego czasu chodziło mu to po głowie i w końcu miał zaspokoić swoją ciekawość. Jaka była Hermiona Granger ? Czy rzeczywiście potrafiła odwrócić zaklęcie Czarnego Pana ? I jak to się stało, że odpuściła ? Rozmowa z nią miała stanowić niemałe urozmaicenie w jego codziennym życiu.

***

Ginny przymknęła oczy próbując zapanować nad płaczem. Jak to się stało, że zupełnie zapomniała o swoim bracie ? Jak wszyscy mogli o nim zapomnieć ? I dlaczego nie zauważyła, że dzieje się z nim coś niedobrego? Zamknęła drzwi od swojego pokoju na klucz i położyła się na podłodze, a w głowie rozbrzmiał jej głos Hermiony : " Znajdź swoje bezpieczne miejsce. Wszystko jedno gdzie. W twojej sypialni, na podłodze w kuchni czy w ramionach twojej mamy. Ważne, żebyś mogła do niego wrócić kiedy życie cię rozczaruje." Rudowłosa już od dawna wiedziała, że jej bezpiecznym miejscem jest twarda i chłodna podłoga. Dlatego zwinęła się w kłebęk i pozwoliła płynąć łzom po jej policzkach.

***

Hermiona usłyszała kroki i powoli otworzyła oczy, zastanawiając się kto tym razem będzie chciał ją odwiedzić. Z nieznanego jej samej powodu liczyła, że jednak Malfoy postanowił wrócić i dotrzymać jej towarzystwa. Jednak jej oczom ukazała się wysoka postać o czarnych włosach i skórze tak bladej, że trudno było uwierzyć, iż może należeć do kogoś żywego.
-No proszę i pan postanowił mnie odwiedzić. Witam w moich skromnych progach - mówiąc to oparła się o ścianę i z zaciekawieniem przyglądała się swojemu towarzyszowi.
-Widzę Granger, że nienajgorzej się tu bawisz - mruknął Snape zatrzymując się tuż przy wejściu do celi.
-Zależy jak na to spojrzeć - odpowiedziała brunetka, mrużąc oczy. - Czyżby Malfoy'owi znudziła się opieka nade mną ?
-O to się nie martw - na twarzy mężczyzny mimowolnie pokazał się złośliwy uśmiech. - Po prostu chciałem z tobą porozmawiać - ponieważ dziewczyna milczała, Severus postanowił zadać jej nurtującego go pytanie. - Naprawdę postanowiłaś się poddać ?
-To chyba oczywiste.
-I wyczekujesz śmierci ?
-A czego innego możemy oczekiwać w tym świecie ? - Hermiona wyciągnęła przed siebie nogi i zaczęła przyglądać się swoim paznokciom, dając jednocześnie do zrozumienia, że pytania Snape'a ją nudzą.
-W każdym z nas tli się choć iskierka nadzieji - wyszeptał mężczyzna zastanawiając się jak długo będą jeszcze w stanie wytrzymać.
-Moja już dawno zgasła. Niewiele nas zostało, ani po tej stronie, ani po stronie Voldemorta.
-Co chcesz przez to powiedzieć ? - Severus zmarszczył brwi przyglądając się z zaciekawieniem swojej byłej uczennicy.
-Że może i magiczny świat w końcu zniknie, skoro nie ma już komu w nim żyć. -Westchnęła i spojrzała prosto w oczy mężczyzny.
-Mogłabyś cofnąć zaklęcie Czarnego Pana ? - Sam nie wiedział dlaczego właściwie o to zapytał, intrygowało go to odkąd Draco wyznał im jak silna jest ta drobna czarownica.
-Z odpowiednią motywacją pewnie tak, pytanie tylko po co. Po co szukacie kogoś kogo już nie ma ? Ona spełniła swoje marzenie, a wy powinniście zostawić umarłych w spokoju.
-Ona ? Dzielicie to samo ciało i te same wspomnienia, jeśli rzuciłabyś na siebie to zaklęcie odżyłyby też uczucia, a wtedy znowu byłabyś Hermioną, która wszyscy znają. -Nagle Severus poczuł się bardzo zmęczony, podejrzewał, że sam mógłby rzucić to zaklęcie na dziewczynę gdyby tylko znał jego treść, ale gdzieś w głębi coś mu mówiło, że dziewczyna ma rację. Hermiona tego chciała. Chciała umrzeć i prawie jej się to udało. Czy miał prawo to niszczyć ?
-Nie do końca - mruknęła dziewczyna i potarła ręką oko. Ani ona ani czarnowłosy czarodziej nie zauważyli, że w korytarzu pojawiło się trzech mężczyzn, którzy ze spokojem słuchali każdego słowa. - Mogę włączyć uczucia, ale to nie znaczy, że będę Hermioną, którą wszyscy znacie. Nikt nie wychodzi z takie koszmaru bez szwanku i tamtej dziewczyny już nie ma. Wojna zmienia każdego i ty  Severusie powinieneś o tym najlepiej wiedzieć. Nikt i nic nie będzie już takie samo. Nigdy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz