piątek, 6 września 2013

Rozdział 11


Lucjusz leżał oparty o wezgłowie łóżka i przyglądał się siedzącej do niego plecami, kobiecie.
-Musisz już iść ?- Mruknął sięgając po leżącą na stoliku paczkę papierosów.
-Chciałabym się wyspać- odpowiedziała czarnowłosa nawet nie zerkając na mężczyznę i poprawiając w tym samym czasie granatową bluzkę.
-Tu możesz się wyspać- blondyn powoli podniósł się do pozycji siedzącej i wolną ręką przejechał po kobiecych plecach.
-Daj spokój- mruknęła ta w odpowiedzi i zeszła z łóżka stając tym samym na zimnej kamiennej podłodze.
-Znowu wracasz do tych swoich książek ?- Mężczyzna w dalszym ciągu ją obserwował walcząc sam ze sobą, tak jak i chęcią przyciągnięcia do siebie ciepłego kobiecego ciała.
-A co innego mam robić ?- Dziewczyna przeczesała ręką swoje długie włosy po czym szybko nałożyła buty.
-Możesz tu zostać.
-Każde z nas ma jakieś zobowiązania- westchnęła i wzrokiem odszukała znajdujący się na podłodze sweter.
-Książki nie są zobowiązaniem- prychnął Lucjusz i zaciągnął się papierosem.
-Ale pomagają wypełnić czymś moją duszę- mówiąc to narzuciła na siebie jeszcze szary sweter i ruszyła w stronę drzwi.
-A ja ?- Słysząc jego zachrypnięty głos odwróciła w jego stronę głowę, natychmiast napotykając spojrzenie stalowych tęczówek.
-Co ty ?- Spytała powoli przyglądając się jego zarośniętym policzkom.
-Jaką ja pełnię funkcję w twoim życiu Parvati ?- Przez chwilę żadne z nich się nie odzywało patrząc na siebie i wdychając zapach papierosów, który powoli rozchodził się po komnacie.
-Ty nadajesz sens mojemu życiu- odpowiedziała w końcu kobieta w myślach karcąc się za tą nagłą szczerość.
-Chcesz powiedzieć, że seks ze mną nadaje twojemu życiu sens?- Lucjusz uniósł prawą brew, ironicznie się przy tym uśmiechając.
-Jak na wdowca bardzo słabo znasz kobiety- mruknęła w odpowiedzi i zanim mężczyzna zdążył zadać jej jeszcze jakieś pytanie, szybko opuściła jego sypialnię.

***

Molly poderwała się z łóżka budząc przy tym swojego męża.
-Co się stało ?- Zachrypnięty głos Artura przeciął nocne powietrze. Po kilku głębszych oddechach rudowłosa kobieta zwróciła głowę w jego stronę.
-Coś jest nie tak- wysapała czując jak robi jej się gorąco.
-Co masz na myśli ?- Artur przetarł zaspane oczy i podniósł się do pozycji siedzącej.
-Nie wiem, ale mam złe przeczucia.
-Jest wojna kochanie, każdy z nas ma złe przeczucia- mężczyzna próbował uspokoić swoją żonę jednak jego tłumaczenie na niewiele się zdało.
-To coś innego- mruknęła Molly i podniosła się z łóżka.- Boje się, że w końcu wydarzy się jakaś tragedia.

***

Hermiona dla której dzień zlewał się z nocą, siedziała w swojej celi i wpatrywała się pustym spojrzeniem w ścianę. Słowa Malfoy'a odbijały się echem po jej głowie. Czy naprawdę była tchórzem ? A nawet jeśli to jakie to miało znaczenie ? Zastanawiała się czy nie spróbować odwrócić rzuconego na nią zaklęcia, ale prawda była taka, że głos w środku mówił jej, że nie powinna tego robić. Czy był to strach? Jeśli tak to bała się, a może po prostu wiedziała, że zacznie jej zależeć. A wtedy będzie cierpiała, bo w końcu jakie były szanse, że wszystko dobrze się skończy ? Że historia Wybawcy magicznego świata i jego walki z Voldemortem może mieć szczęśliwe zakończenie ?

***

Ron przemierzał nerwowym krokiem swoją komnatę zastanawiając się jaki sens ma ciągłe odwiedzanie jego byłej narzeczonej. W ogóle zastanawiał go sens jego własnego życia. Czy mógł coś jeszcze dać światu? Czy może w tej wojnie stanowił tylko tak zwane mięso armatnie? Był w grupie tych, którzy w razie bitwy idą na pierwszy ogień poświęcając się dla dobra innych? I jaka śmierć byłaby dla niego lepsza, ta dla innych czy ta, która nastałaby w samotności, w obrębie jego komnaty ? Po chwili potrząsnął rudą czupryną próbując oddalić od siebie natrętne myśli. Po co w ogóle brał udział w tej wojnie skoro nie był gotowy umrzeć w imię dobra ?

***

-Potter musimy pogadać- Draco wpadł do gabinetu bruneta przeświadczony, że dobywający się zza zamkniętych drzwi słaby strumień światła świadczy o tym, że młody mężczyzna znów zarywa noc na opracowywanie planów mających na celu obalenie Voldemorta.
-Czy ja nie nauczyłem cię pukać ?- Głos postawnego blondyna natychmiast przykuł spojrzenie jego syna.
-Ojcze, Severusie co wy tu robicie?- Wydukał po chwili wodząc zdziwionym spojrzeniem po twarzach trzech osób zebranych w gabinecie Pottera.
-Analizujemy sytuację Granger- mruknął czarnowłosy, wysoki mężczyzna i znudzony wywrócił oczami dając do zrozumienia obecnym, że nie ma żadnej ochoty na analizowanie jakiejkolwiek sytuacji o piątej nad ranem.
-To dobrze, bo muszę wam coś powiedzieć- Draco na chwilę się zawachał rozważając jakie mogą być konsekwencje jego słów, jednak już po chwili kontynuował swoją wypowiedź. - Granger jest potężniejsza niż myślicie i moim zdaniem potrafi odwrócić zaklęcie rzucone na nią przez Voldemorta.

***

Luna już piątą godzinę leżała w łóżku niemogąc zasnąć. Sama nie wiedziała dlaczego, ale miała przeczucie, że zdarzy się coś złego. Obróciła się na materacu i wbiła spojrzenie w kamienny sufit. Kiedy to wszystko się skończy?  I czy kiedyś sprosta wymaganiom wszystkich dookoła? A może to swoim własnym wymaganiom nie była w stanie sprostać? Jej własna bezużyteczność stawała się powoli nie do zniesienia. Wiedziała, że powinna się zgłosić do kogoś z prośbą o pomoc, ale nie chciała się narzucać. W końcu każdy miał swoje własne problemy i jakoś sobie z nimi radził, więc dlaczego ona jedna nie potrafiła ?

***

Ginny po raz kolejny w ostatnim tygodniu zabrała się nocą za robienie porządków w swojej niedużej komnacie. Samotność i nocna cisza sprzyjały rozmyślaniu. Rozliczaniu się z przeszłością. A może i tęsknieniu za przyszłością. Ciemność skrywała w sobie zapomniane tajemnice i marzenia o które ich właściciele dawno przestali walczyć. Rudowłosa przesuneła zmęczonym wzrokiem po pomieszczeniu sprawdzając czy wszystko znajduje się na właściwym miejscu. Odkąd rozstała się z Harry'm, a Parvati postanowiła poświęcić się swojemu nowemu hobby, Ginny samotnie spędzała wieczory. I właśnie wtedy nawiedzały ją natrętne wspomnienia i myśli, głównie dotyczące Hermiony. No i te wyrzuty sumienia. Miała wrażenie, że opuściła swoją przyjaciółkę właśnie wtedy, kiedy ta najbardziej jej potrzebowała. Tylko jak miała jej pomóc ? Jak przywrócić dawną Hermionę ? Po kilku minutach młoda kobieta w końcu położyła się na wznak na świeżo posłanym łóżku i przymknęła oczy, na nowo mierząc się z ciemnością. Wszystko jest ukryte, wszystko na nas czyha.*

***

Neville stał nad miską z wodą i przyglądał się swojej twarzy w niewielkim lustrze. Jak bardzo się zmienił w ostatnim czasie? Czasami miał wrażenie, że wszystkie zmiany, które zaszły w nim, można było odczytać na jego twarzy. Tak samo jak można było odmalować jego przeszłość idąc po śladach jakimi były wychudzone dziś policzki, zadraśniecie wynikające z niedługiego doświadczenia w goleniu się, blizna przecinająca jego lewą brew, smutek w oczach i ukryta gdzieś pomiędzy tęsknota. Za dawnym życiem, za spokojem, za rodziną, za Luną. Sam nie wiedział kiedy tak się od siebie oddalili. Czasami miał wrażenie, że znajduje się sam pomiędzy obcymi sobie ludźmi. Otaczający go czarodzieje wraz z jego dziewczyną mieli tylko znajome twarze, jednak ich wnętrza, dusze były dla bruneta zagadką. I pomyśleć, że nie tak dawno temu sądził, że zna ich wszystkich na wylot.  Czy czasem nie powinien był postąpić tak jak Hermiona? Oddać się w ręce śmierciożerców licząc na to, że oszczędzą go i pozbawią uczuć? Nie powiedział o tym nikomu, ale znał tajemnicę byłej gryfonki. Jako małomówna, nieśmiała osoba był świetnym obserwatorem i w przeciwieństwie do wszystkich, jemu nie umknęła zmiana jaka zaszła w dziewczynie. Widać to było nie tylko w jej oczach, ale też ruchach. Wiedział, że się poddała na długo przed tym jak sama się zorientowała, i czasami zazdrościł jej tej odwagi. Odwagi do przyznania się przed samą sobą, że nie ma już siły, że nie jest w stanie walczyć z całym światem. Że ma swoje ograniczenia. Tak, Neville Longbottom najbardziej na świecie chciał mieć odwagę przyznać, że oddanie się w całości innym wypaliło w nim wielką dziurę. Dziurę, którą uciekło z niego życie i wiara w lepsze jutro.

***

Stojąc między młodym Malfoy'em a Potterem, Severus zastanawiał się po co jeszcze żył. To było pewne, że ten zapatrzony w siebie ciemnowłosy chłopak sprowadzi na nich zagładę. Zresztą podobnie jak dawny Pan Severusa. Nikt kto zapomniał o tym, że nie jest wszechmocny czy samowystarczający nie mógł wygrać. Bo kiedy jesdnostka zapomina, że zwycięstwo można odnieść tylko w grupie, przegrywa.

***

Hermiona przyglądała się swoim kościstym bladym dłonią i zastanawiała nad tym co powinna zrobić. Nie miała ochoty wracać do starego życia, śmierć która nie nadchodziła automatycznie została wykreślona z równania, a ucieczka także nie wydawała się sensownym wyborem. Była prawie pewna, że wyjście z jaskini nie będzie większym problemem tylko co później? Może nie była tą samą dziewczyną co wcześniej, ale poczucie odpowiedzialności było w niej głęboko zakorzenione. Jeśli miała podjąć jakąś decyzję to musiała być pewna, że jest w stanie żyć z konsekwencjami jakie ten wybór ze sobą poniesie. Więc co niosła ze sobą ucieczka? Ukrywanie się do końca życia? Była w stanie uciec przed Voldemortem, ale czy była w stanie skutecznie się przed nim ukryć ? I po co właściwie ? Brunetka westchnęła i przymknęła oczy. Co zrobić kiedy życie nic ze sobą nie niesie?

***

-Dlaczego dopiero teraz mi o tym mówisz ?- Krzyk bruneta poniósł się echem po przestronnym, kamiennym pomieszczeniu. Harry zastanawiał się czasami co jest nie tak z innymi. Dlaczego tak trudno wykonywać im proste polecenia i dlaczego wiecznie się buntują burząc przy tym jego plany. Czy nie mogli zrozumieć, że on wie co robi? Że całe życie zmaga się z Voldemortem i ma w tym większe doświadczenie od nich? Że jeśli nie będą działać zgodnie z jednym, spójnym planem nie mają szansy na przeżycie?
-Dlatego, że wbrew temu co sam o sobie myślisz Potter nie jesteś alfą i omegą- burknął w odpowiedzi Draco przerywając tym samym rozmyślania Harry'ego, po czym zwrócił spojrzenie w stronę Snape'a, licząc w myślach na jego pomoc.
-Tak czy inaczej to dla nas dobra wiadomość- przerwał po chwili pełną napięcia ciszę Malfoy senior. - Twoja przyjaciółka Potter znów będzie sobą i wróci do rozpracowywania śmierciożerców.
-Skoro potrafi wyjść z celi kiedy chce i cofnąć zaklęcie Voldemorta to skąd pewność, że przez cały ten czas z nim nie współpracowała? - Harry już dawno stracił cierpliwość do swoich towarzyszy, a ich pozorny spokój skutecznie działał mu na nerwy.
-Po pierwsze wtedy nie udałoby się Zabiniemu zabić tylu śmierciożerców, a po drugie Voldemort nie denerwowałby się na tyle, żeby wybić całą wioskę- mruknął starszy z blondynów.
-A nie pomyśleliście, że to mogła być część planu?- Zielonooki wstał od biurka próbując jakoś rozładować towarzyszące mu napięcie.
-Tyle, że Granger gdyby nie jej brak uczuć, można by podejrzewać o depresję- Draco oparł się o kamienną ścianę i przymknął oczy.
-Powtórzę raz jeszcze, co jeśli to część planu ?
-Co w takim razie zamierzasz Potter ?- Dyskusję postanowił w końcu przerwać Severus. Blady mężczyzna przeczesał swoje ciemne włosy palcami i głośno wypuścił powietrze.
-Najbezpieczniej będzie się jej pozbyć.
-Na to już chyba za późno- mruknął Lucjusz i stanowczym krokiem opuścił komnatę.

***

Po jednym z ciemnych korytarzy potoczył się krzyk zaskoczenia. Po chwili rozbłysło światło i rzadko uczęszczana część jaskini zaczęła zapełniać się czarodziejami. Wśród nich  była także Molly Weasley, która wiedziona swoim przeczuciem szybko przebrnęła przez powoli formujący się tłum. Zaraz też przed jej oczami zamajaczyły jakieś stopy, jednak kiedy uniosła wzrok zorientowała się, że oto przed nią wisi czyjeś ciało. Ciało rudwołosego mężczyzny, który postanowił odebrać sobie życie. Kobieta powoli przyjrzała się jego twarzy, nawet z tej odległości mogła policzyć znajdujące się na niej piegi. Dopiero po chwili dotarło do niej, że ta twarz naznaczona była grymasem śmierci.  Molly delikatnie dotknęła wiszących ponad jej głową nóg, a po chwili poczuła jak otaczająca ją cisza zaczyna wirować w jej zmęczonej głowie. I zanim zdążyła wykonać jeszcze jakiś gest osunęła się na podłogę mając przed oczami czarną plamę i tonącą w niej twarz jej syna.

***

*zdanie pochodzi z książki Lata z Laurą Diaz Carlosa Fuentesa

Bardzo przepraszam za to opóźnienie i obiecuje, że następna będzie szybciej. Trochę narzekam na brak czasu i weny, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie.

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Nie spodobała mi się postawa Harrego, bo jaki z niego przyjaciel, zamiast ratować Hermionę, gdy pojawił się iskierka nadziei on woli się jej pozbyć. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Z całym szacunkiem, ale to opowiadanie to jedna wielka flegma (oczywiście już lecą komentarze "jak ci się nie podoba to nie czytaj"). Akcja jest równa zeru, przez 11 rozdziałów budowałaś coś co praktycznie można było ująć w 4-6. Poza tym za dużo POV-ów. I te nic nie wnoszące do całości krótkie akapity, które są zbędnym dodatkiem. Czytałam Twoje pierwsze opowiadanie, które jeszcze publikowałaś na onecie. Było stokroć lepsze od tego, być może dlatego, że ogólny zarys opowiadania (wojna, cierpienie itp. itd.) nie jest dla ciebie odpowiedni. Definitywnie radzę rozkręcić akcję lub/i zamknąć opowiadanie i zacząć pisać coś o tematyce podobnej do poprzedniego opowiadania.

    ~Carly M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze? Podziwiam wytrwałość, bo ja po przeczytaniu jednego rozdziału decyduję czy chcę jeszcze czytać danego bloga i jeśli nie to szybko go opuszczam i już więcej nie wracam.
      Co do mojego pierwszego opowiadania to uważam, że było słabo napisane (nie chodzi mi o pomysł czy akcję, bo przyznaję Ci tu rację, tam tej ostatniej na pewno było więcej). I dziś czy nawet w czasie pisania wiedziałam, że rozdziały z których, powiem trochę górnolotnie, mogłam być dumna mogłam policzyć na palcach jednej ręki. Jednak jestem wdzięczna wszystkim, którym chciało się je komentować : )
      Wracając do tego opowiadania- jego struktura (chyba jako jedyna tutaj) jest w pełni przemyślana, od początku zakładałam, że historia będzie opowiadana z różnych punktów widzenia, żeby można wszystko było zobaczyć na wiele sposobów. Jestem też świadoma, że to opowiadanie nie jest koniecznie najciekawsze, bo akcja trochę leży ( dlatego też bywam zniechęcona i mam problemy z pytaniem, bo brakuje mi weny).
      Jeśli miałabym Ci polecić blog naprawdę wart przeczytania to byłby to http://www.dramione-story.blogspot.com - autorka ma naprawdę niesamowity talent i duży dystans do samej siebie, tylko pozazdrościć.
      Staram się coś tutaj poprawić, nauczyć się opisywać akcję, ale nie łudzę się co do swojego miernego talentu. Lubię pisać, a komentarze pomagają mi pracować nad sobą i swoim stylem, dlatego też publikuję już tak naprawdę trzecie opowiadanie. Nie będę Cię zachęcać do dalszego zaglądania na tego bloga, ponieważ są rzeczy których nie zmienię. Jednak dziękuję Ci za szczerą opinię, szczególnie, że z grubsza pokrywa się z moją własną opinią ; ) Mimo to nie chcę porzucać bloga dopóki nie skończę opowiadania, bo zwyczajnie nie lubię kiedy autorzy tak robią. Dlatego je skończę i przepraszam, że rozczarowałam dawnych czytelników.

      Usuń
  3. Omg Roooooon! bo to chyba Ron jak nie to fail ;p ale zaje rozdział dawaj szybko kolejny pliss

    OdpowiedzUsuń
  4. O jejciu. Ron się zabił?! Oni tam wszyscy wariują.. Podoba mi się jak fajnie opisujesz że każdy załamuje się na swój sposób... I to że Miona jako pierwsza pojeła że już nie może i przyznała się przed sobą.. Bardzo fajnie opisane!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj,
    Zapraszamy na magiczny Potterowy konkurs! Do wygrania niepowtarzalne, czarujące nagrody, m. in. Twój własny LIST Z HOGWARTU!
    Zapraszamy do wspólnej zabawy!

    OdpowiedzUsuń