czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 9

Jej ciemne włosy wreszcie nie śmierdziały stęchlizną, brudnym piachem czy bezsilnością co stanowczo wpłynęło na lepsze samopoczucie dziewczyny. Nawet zmęczenie gdzieś zniknęło i Hermiona wreszcie na chłodno mogła przyjrzeć się blondynowi, choć w tym momencie gdy szedł za nią pewnym krokiem, miała szansę co najwyżej usłyszeć jego cichy oddech. Szli powoli chłodnym korytarzem nie odzywając sie do siebie, aż do momentu kiedy dotarli pod celę.
-Wchodź i ani słowa nikomu o tym co mialo miejsce- syknął blondyn wpychając dziewczynę do pomieszczenia.
-Chcesz być pierwszy?- Mruknęła brunetka w odpowiedzi i usiadła na ziemi opierając się plecami o ścianę.
-Pierwszy?- Draco nieznacznie uniósł brew i omiótł wychudzone kobiece ciało szybkim spojrzeniem.
-Rozumiem, że mam nic nie mówić, bo to ty chcesz być posłannikiem dobrej wieści, jaką jest moja umiejętność opuszczenia tej groty w każdej chwili?
-To już nie twoja sprawa- rzucił jeszcze chłopak i odszedł bijąc się jednocześnie z natrętnymi myślami. Odkąd opuścili godzinę wcześniej celę Hermiony zastanawiał się co zrobić ze swoim odkryciem. Nawet gdyby powiedział o wszystkim Potterowi to nic by to nie zmieniło, może tylko Granger szybciej zakończyłaby swój marny żywot. Jednocześnie myślał nad tym co powiedziała mu dziewczyna, był pewny, że nie dożyje końca wojny i gdy zaczął się nad tym zastanawiać, doszedł do wniosku, że wszystko jedno kto go w końcu zabije. W najbardziej żałosnym przypadku zrobi to sam.

***

Gdyby ktoś teraz zajrzał do pokoju Charliego Weasley'a nie musiałby nawet przestępować progu, by natychmiast zostać odrzuconym przez unoszący się w pomieszczeniu odór alkoholu. Jednak gdyby wytrzymał i przedarł się przez drażniący nozdrza zapach, musiałby przywyknąć do ciemności w której unosiła się swego rodzaju para. Gdyby to się stało, mógłby w końcu dojrzeć leżącego przy łóżku i owiniętego brudnym kocem rudowłosego mężczyznę. Jego klatka unosiła się powoli i była jedyną oznaką tego, że jeszcze żyje. Gdyby ktoś się teraz zainteresował Charliem i zmusił go do zrobienia podstawowych badań, szybko przekonałby się jak niewiele z tego niegdyś pełnego energii chłopaka zostało. Wątroba w opłakanym stanie i nerki na wyczerpaniu. Niestety dla mężczyzny wszyscy mieli coś ważniejszego na głowie. W końcu trwała wojna, a ona nie ma dla nikogo taryfy ulgowej.

***

Otworzył powoli drzwi i rozejrzał się niespokojnie, sprawdzając czy nikogo nie ma przypadkiem na korytarzu. Kiedy jego wzrok przywykł do mroku wziął głęboki wdech, dodając sobie w myślach otuchy. Po chwili opuścił pomieszczenie i szybkim krokiem skierował się w stronę pustego korytarza, który miał go zaprowadzić prosto do celi Hermiony.

***

Blondwłosy mężczyzna przeciągnął się powoli nie chcąc zbudzić swojej towarzyszki. Ostatnio nie mieli dla siebie zbyt wiele czasu, a fakt, że nie mógł wyrzucić z głowy myśli o tej drobnej szatynce, doprowadzał go do obłędu. Był zwyczajnie za stary na młodzieńcze zauroczenie. I stanowczo zbyt doświadczony, by dać sobie zawrócić w głowie dziewczynie, która była w wieku jego syna.
-O czym tak myślisz?- Kobiecy głos przywrócił go do rzeczywistości.
-Zastanawiam się czy mamy czas na powtórkę- mruknął nieznacznie się uśmiechając po czym pocałował dziewczynę przygniatając ją swoim ciałem do ciepłego materaca.
-Chciałam sprawdzić co u Luny- drobne dłonie naparły na męski tors próbując odepchnąć od siebie blondyna.
-Luna ci nie ucieknie- mruknął jeszcze mężczyzna i rozpoczął ustami wędrówkę w dół kobiecego dekoltu.


***

Harry siedział w swoim gabinecie zastanawiając się nad tym co wydarzyło sie chwilę wcześniej. Od dawna nie potrafił porozumieć się z Ginny. Czasami wydawała się taka dziecinna i naiwna. A jedyną rzeczą o jakiej mówiła było uwolnienie ich byłej przyjaciółki. I po co? Czy ona nie potrafiła zrozumieć, że Hermiona nie jest już taka jak dawniej. Że ich wydała. No bo jak inaczej uniknęłaby śmierci? Jak się nad tym zastanowić to nie żałował rozstania. Życie bez rudowłosej kobiety wydawało mu się łatwiejsze, a na pewno spokojniejsze.

***

Nie była pewna czy podjęła dobrą decyzję idąc się na rozmowę w cztery oczy z byłą gryfonką. Ale potrzebowała czyjegoś towarzystwa, a w tej chwili jedyną osobą, która mogła jej je zapewnić była właśnie brunetka. Luna skręciła w wąski korytarz i już po chwili znalazła się twarzą w twarz ze swoim najgorszym koszmarem. I tym samym natychmiast pożałowała swojej decyzji.
-Proszę, proszę któż to mnie odwiedził- Hermiona zmierzyła swoją towarzyszkę pogardliwym spojrzeniem.
-Hej, chciałam sprawdzić co u ciebie- mruknęła blondynka i utkwiła wzrok w ziemi.
-Na pewno lepiej niż u ciebie. Swoją drogą co ci się stało? Wpadłaś pod stado hipogryfów, że tak wyglądasz?- Dziewczynę powoli zaczynało bawić upokorzenie malujące się na twarzy Luny. Nie wiedziała po co była krukonka do niej przyszła, ale jak to zwykli mawiać mugole- lepszy rydz niż nic.
-Nie czuje się najlepiej w zamknięciu- blade usta powoli wypowiadały słowa, a jasnowłosa wreszcie pozwoliła sobie na nieśmiałe podniesienie wzroku.
-Co ty nie powiesz- sarkastyczny ton brunetki wbił się niczym ostrze w umęczone ciało jej rozmówczyni. Nim którakolwiek zdążyła coś jeszcze powiedzieć na korytarzu pojawili się dwaj mężczyźni.- Ale mnie zaszczyt kopnął. Co to jakiś dzień odwiedzin?
-Zamknij się Granger- burknął tylko jeden z chłopaków i razem ze swoim przyjacielem zbliżył się do celi.-A ty Lovegood co tutaj robisz?
-Chciałam odwiedzić Hermioną- mruknęła dziewczyna i utkwiła spojrzenie w stalowych tęczówkach.
-Ona nie może mieć gości- po raz pierwszy to ciemnoskóry chłopak zabrał głos, zwracając tym samym na siebie uwagę brunetki.
-A mimo to Zabini postanowiłeś mnie odwiedzić?
-Postanowiłem towarzyszyć Draco w patrolu- mruknął Blaise nie odrywając wzroku od pustych, brązowych oczu.
-Świetnie, w takim razie skoro już tu jesteście to zabierzcie ze sobą tą ofiarę losu- Hermiona nieznacznie wskazała głową na blondynkę i zniecierpliwiona wywróciła oczami.
-Jak zwykle jesteś w świetnym nastroju- blondyn rzucił w dziewczynę jakimś pudełkiem po czym odwrócił się tyłem do celi.- To twoje jedzenie, a my już pójdziemy i pozwolimy ci w spokoju cieszyć się posiłkiem- nim dokończył zdanie, Blaise nieznacznie popchnął Lunę w jego stronę tym samym dając dziewczynie do zrozumienia, że to koniec jej odwiedzin.

***

Całą drogę rudowłosy mężczyzna bił się z myślami, jednoczęśnie próbując przekonać samego siebie, że dobrze robi. W końcu kto miał pomóc jego narzeczonej jeśli nie on sam? Przyspieszył kroku licząc na to, że tym samym uda mu się uciec od dręczących go obaw. Musiał ją wspierać. Za bardzo ją kochał, by pozwolić jej odejść bez walki. Nie kiedy dostał jeszcze jedną szansę. A nią właśnie była wciąż żyjąca Hermiona.

***

Zaraz po zakończeniu zajęć Severus postanowił wrócić do swojego pokoju i jak za dawnych, nie tak dobrych lat, zajrzeć do butelki. Skoro kiedyś alkohol potrafił ugasić jego ból to może potrafi też zaradzić coś na bezsilność. Co dzień stawiał sobie to samo pytanie- jak pokonać Voldemorta? I co wieczór znajdował tę samą odpowiedź. Walka nic nie da. Nie zamierzał się nad sobą rozczulać. nigdy tego nie robił. Ale czasami w nocy, kiedy samotnie leżał w łóżku pragnął po prostu spokoju jaki niosła ze sobą śmierć. Nie miał dla kogo żyć. Nigdy nie będzie miał. Jedyna kobieta jaką kiedykolwiek darzył uczuciem, od dwóch dekad nie żyła, więc na co mu była egzystencja. Możliwość oddychania. Nie liczył na wolność, ani tym bardziej na wygraną. Więc co to za życie w mroku jeśli nie widać światełka nadzieji na końcu tunelu?

***

Tom szybkim krokiem przemierzał swoją komnatę, rzucając przy tym przekleństwa pod nosem. Powinien był związać czymś tą szlamę ze sobą, wystarczyłaby głupia przysięga, a tak jego plan legł w gruzach. To, że zawiedli go śmierciożercy nie specjalnie go zdziwiło. Bardziej rozczarował się samym sobą. A to już było niepokojące.

***

-Hermiona?- Głoś rudowłosego chłopaka odbił się echem w kamiennym korytarzu. Brunetka uchyliła powieki na dźwięk swojego imienia i głośno westchnęła.
-Co takiego zrobiłam, że nawet były narzeczony postanowił mnie odwiedzić? - Mruknęła i na nowo przymknęła oczy.
-Chciałem porozmawiać- na twarzy Rona pojawiły się dwa rumieńca zdradzające jego zdenerwowanie.
-I nie ma nikogo kogo mógłbyś zanudzać swoimi anegdotkami?
-Nie zamierzam odpuścić. Miona zrozum, kocham cię i zawsze będę. Byłaś i jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Dzieliliśmy lepsze i gorsze momenty, zwycięstwa i porażki. Nigdy nie cierpiałem, tak jak wtedy gdy cię schwytali. Zależy mi na tobie bardziej niż na samym sobie i nie pozwolę ci odejść. Nie pozwolę zapomnieć ci o tym kim byłaś, co czułaś, jakie miałaś marzenia. I choćbym miał kiedyś stracić siłę czy determinacje, jeśli kiedyś mnie schwytają i zabiją to wiedz, że nawet śmierć nie przeszkodzi mi cię kochać. Za każdym razem gdy przymkniesz powieki układając się do snu będziesz mogła doświadczyć mojej miłości. Nigdy, rozmiesz nigdy nie przestanie mi na tobie zależeć.- Mężczyzna urwał swój monolog, by nabrać w płuca powietrza. Łzy cisnęły mu się do oczu, ale nawet mimo to był w stanie stwierdzić, że dziewczyna w końcu na niego spojrzała.
-I przyszedłeś tylko po to, żeby mi to wszystko powiedzieć?- Damski głos, pozbawiony jakichkolwiek emocji zawisł w powietrzu.
-Tak- wargi Rona nieznacznie zadrżały, a jego twarz przybrała fioletowy odcień.
-W takim razie możesz sobie darować tę marną historyjkę, a wiesz dlaczego? - Dziewczyna podniosła się z ziemi i zrobiła kilka kroków w stronę rudowłosego.- Bo twojej Miony już nie ma. Nie ma i nie będzie. Nie powiedziała ci tego, ale ona wcale nie chciała żyć, przynajmniej nie w ten sposób. Poddała się, rozumiesz? Nie dała się złapać tylko po to, żeby ratować wam tyłki. Dała się złapać, bo liczyła, że śmierciożercy ją zabiją. Że zakończą jej bezsensowny żywot. I możesz mówić czy wierzyć w co ci się tylko podoba, ale prawda jest taka, że ona nie kochała cię tak jak ty jej. Wybrała śmierć zamiast walki u twojego boku. - Zapadła cisza, brązowe tęczówki rzucały błyskawice, a postać rudowłosego stała nieruchomo. Jednak po kilku, a może i kilkunastu sekundach w ciemnościach dało się słyszeć miarowe oklaski.

***

Przepraszam, ale nie powiadamiam.

5 komentarzy:

  1. No nareszcie. Oczywiście rozdział bardzo ciekawy, spodobała mi się ostatnia scena :>. Czemu Twoje rozdziały mają tak duże odstępy czasowe? Nie są jakieś ogromne więc wydaje mi się, że dużo czasu nie trzeba na ich pisanie.
    Pozdrawiam Mekira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnie odstępy czasowe (czyli od połowy czerwca) spowodowane są licznymi wyjazdami na które nie zawsze mogę wziąć ze sobą laptopa nie wspominając o tym, że przeważnie nie mam wtedy czasu pisać. Przez najbliższe dwa tygodnie raczej nie będę miała też dostępu do internetu, ale postaram się 18.08 coś wstawić : )

      Usuń
  2. Wow końcówka naprawdę świetna ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. to bylo bezbłędne... pewnie Draco nacieszyl sie przedstawieniem. nie no fajna ta ostatnia scena i ciekawi mnie z kim sypia Lucjusz :D dawaj kolejny szybciej
    albo rób dłuższe ;c

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnia scena powiała strasznym chłodem, bardzo ładnie to rozegrałaś :) Szkoda jednak, że takie krótkie, ani się obejrzałam a już się skończyło, a ja ze zdziwieniem sprawdzałam, czy aby blogspot nie uciął ci połowy rozdziału. Jednak bardzo podoba mi się to, jak piszesz, i mam przeczucie że to Draco klaskał, a w kolejnym rozdziale będzie między nim a rudym niezłe starcie :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń