poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 6



Kiedy usłyszała wolne kroki, podniosła głowę. I ku swojemu zdumieniu odkryła, że oto w jej stronę zmierza nie kto inny tylko Draco Malfoy. No tak... Przecież ktoś musiał ją przesłuchać. Uśmiechnęła się na tę myśl i wbiła spojrzenie orzechowych tęczówek w bladą twarz mężczyzny.
-Kiepsko wyglądasz- rzuciła nie odrywając od niego wzroku.
-Zamknij się- burknął mężczyzna w odpowiedzi, zastanawiając się jednocześnie jakie szanse powodzenia mógł mieć jego plan. Żadnych krat, kamiennych ścian. Jedynie zaklęcie, które nie pozwalało się kobiecie ruszyć z prowizorycznej celi. Wydawało się, że nic nie może mu stanąć na przeszkodzie. Nawet gdyby Granger zamierzała się bronić, to wystarczył rzut oka na nią, by wiedzieć, że nie ma najmniejszych szans. Dlatego też, nim ktokolwiek zdążyłby się zorientować, młody mężczyzna postanowił przekroczyć niewidzialną barierę, która oddzielała go od brązowowłosej. Jednak ku jego zaskoczeniu po przejściu niecałego metra, został z brutalną siłą odrzucony w tył, a jego upadkowi towarzyszył cichy śmiech opuszczający blade, kobiece wargi.
-Chyba nie myślałeś, że tak po prostu tu wejdziesz i zabijesz waszego najbardziej niespodziewanego więźnia?- Spytała w dalszym ciągu rozbawiona Hermiona.
-Skąd wiesz, że chciałem cię zabić?- Chłopak powoli podniósł się z ziemii, rozmasowując sobie przy tym kark.
-Daj spokój Malfoy, to było oczywiste- mruknęła brunetka i oparła się wygodnie o ścianę jednocześnie przymykając oczy. Kiedy do Draco dotarło, że pozbycie się zdrajczyni nie będzie takie proste, sam usiadł przy ścianie celi i także się o nią oparł.
-Cholerny Potter- mruknął pod nosem i sięgnął ręką do swojej obolałej głowy.
-Cholernie głupi chciałeś powiedzieć- dobiegł go po chwili kobiecy głos, i sam przed sobą musiał przyznać jego właścicielce rację.

***

-Co zrobisz z Hermioną?- Rudowłosa dziewczyny słyszała jak drży jej głos ze zdenerwowania, jednak młody mężczyzna do którego było skierowanie jej pytanie, zdawał się pogrążony we własnym świecie.
-Jeszcze nie wiem- szepnął i w dalszym ciągu studiował pergaminy, które przed nim leżały.
-To znaczy?- Ginny nie zamierzała dać za wygraną, nie teraz kiedy jej przyjaciółka wróciła.
-Trzeba będzie ją przesłuchać, a na razie Blaise i Bill sprawdzają czy nikt nas nie śledził kiedy ją pojmaliśmy.
-A co potem?- Kobiecy głos ponownie zadrżał i odbił się echem po dużym, w większości pustym pomieszczeniu.
-Zabiję ją- odpowiedział brunet i machnął ręką na kobietę tym samym dając jej znać, że powinna zostawić go w spokoju.

***

Chłoszczyść. Jedno słowo. Proste zaklęcie. Od miesięcy ułatwiało życie blondwłosej czarownicy. Nikt nie zadawał zbędnych pytań. Czasem tylko któraś z dziewczyn zwróciła uwagę na jej nadmierną chudość, ale w czasach wojny kto by się tym przejął. Stres, zmęczenie, zła dieta. Zawsze można znaleźć wygodne tłumaczenie. I nikt nie zauważył, że nie jadła, a jeśli już musiała to najwyżej godzinę później wszystko zwracała. Tak, Luna Lovegood wiedziała, że jest chora. Tak samo jak wiedziała, że nie jest wystarczająco dobra. Że nie zasługuje na Neville'a. Nie zasługuje na nikogo, tak samo jak nie zasługiwała na życie. Nie czuła się przydatna, tylko im wszystkim zawadzała. W końcu mieli ją za nieszkodliwą, miłą wariatkę. A tymczasem ona była nikim. Znienawidzoną przez samą siebie samotną osobą, która nie chciała nikogo obarczać swoimi problemami. Zresztą po co, kiedy wystarczyło rzucić szybie chłoszczyść? Szkoda, że tego zaklęcia nie mogła rzucić na swoje marne życie.

***

Mówią, że wojna to czekanie. Na szpiegów i ich informacje. Na plany ataku. Na bitwę.
Ile to już trwało? Rok? Kiedy to piekło się zaczęło? I kto zliczy te wszystkie dni skoro nikt nie widział światła dziennego? Podobno z wiekiem nabywa się cierpliwości, ale Artur Weasley był tylko wyjątkiem potwierdzającym regułę. Był zmęczony, a może zwyczajnie za stary na kolejną wojnę. I nie był w tym odosobniony. Dookoła siebie już od pewnego czasu mógł zaobserwować zrezygnowanie i beznadzieję. Na dodatek nie wyglądało na to, że coś miało się zmienić. Bezczynność i brak nadziei to najgorsza możliwa mieszanka. Jedyne czego był pewny to śmierć, tylko czy mógł żyć z nadzieją, że umrze? Czekanie go wykańczało. I musiał przyznać rację tym, którzy za synonimy podawali te dwa, tak odległe od siebie pojęcia. Wojna i oczekiwanie.

***

-Co zrobiłeś?- Brunetka przerwała w końcu ciszę i uchyliła powieki, by utkwić wzrok w wystającej zza ściany części jasnej czupryny.
-Ktoś cię prosił, żebyś się odzywała?- Draco w dalszym ciągu przeżywał rozczarowanie jakie wiązało się z niepowodzeniem jego prywatnej zemsty.
-Znudziło mi się to milczenie.
-I postanowiłaś umilić nam czas?- Głosy obojga przepełnione były złośliwością, ale żadne z nich chwilowo się tym nie przejmowało.
-Więc co takiego zrobiłeś, że Potter postanowił cię ukarać?- Hermiona kontynuowała niezrażona wrogością swojego rozmówcy.
-Ukarać?- Blondyn spojrzał przed siebie, ale postanowił nie odwracać się w stronę kobiety.
-No chyba, że od czasów szkoły coś się zmieniło i uważasz spędzanie czasu w moim towarzystwie za przyjemność- mruknęła i położyła się na plecach. Chłopak w tym samym czasie zmienił pozycję w której tkwił od jakiś dwóch godzin i spojrzał w końcu na brunetkę.
-Od czasów szkoły wiele się zmieniło, ale możesz być pewna, że moja niechęć do ciebie jest wieczna- mruknął i utkwił wzrok w leżącym w odległości pięciu metrów od niego, wychudzonym ciele, które dawno zatraciło jakiekolwiek kobiece kształty.
-Dobrze, że przynajmniej jedna rzecz na tym świecie jest niezmienna- spojrzenie ciemnych tęczówek spoczęło na kamiennym suficie, w którym Hermiona podświadomie poszukiwała jakiś pęknięć.
-Gdyby nie twój wygląd powiedziałbym, że jesteś teraz bardziej interesująca- tak jak kobieta badała strukturę ściany, tak mężczyzna badał wzrokiem jej ciało i musiał przyznać, że wyglądało przeraźliwie chudo.
-Wygląd, pochodzenie i podejrzenie o zdradę.
-Podejrzenie?- Brunetka odwróciła głowę i spojrzała prosto w stalowe tęczówki blondyna.
-A masz jakiś dowód? Nie widzę tu Voldemorta, więc nie masz czym potwierdzić swojej tezy- zmrużyła oczy i ściągnęła wargi.
-To, że jesteś żywa jest najlepszym dowodem- chłopak miał już dość przebywania w towarzystwie zdrajczyni, zresztą co mogło się stać jeśli zostawiłby tu ją samą. Dlatego też podniósł się z ziemi i postanowił odejść.
-Tak samo jak to, że ty jesteś po tej samej stronie co Potter dowodzi, że jesteś tchórzem z marnym refleksem- burknęła dziewczyna w dalszym ciągu obserwując młodego mężczyznę.
-Byłem tchórzem jeśli już-mruknął chłopak stawiając nacisk napierwsze słowo.- Moja obecność tutaj dowodzie czegoś przeciwnego- dodał i ruszył przed siebie.
-I tu się mylisz Malfoy- na dźwięk swojego nazwiska,  blondyn zatrzymał się w pół kroku.- Zawsze wybierałeś łatwiejsze rozwiązania.
-A jestem tu, bo? -Złośliwość kobiety dziwnym sposobem sprawiała, że Draco miał większą ochotę jej słuchać. Może wynikało to z faktu, że wydawała się silniejsza, a tym samym bardziej intrygująca?
-Bądźmy ze sobą szczerzy. Byłeś po stronie Voldemorta, bo tak chciała twoja rodzina, a ty bałeś się im sprzeciwić. Potem przeszedłeś na stronę Wybrańca, bo dzięki temu mogłeś ominąć Azkaban, a kiedy śmierciożercy ponownie doszli do władzy przeszło ci przez myśl, żeby do nich wrócić, jednak było już za późno.
-Za późno? -Chłopak sam nie wiedział czy ta teoria go irytuje czy może zwyczajnie nudzi bredzenie zdrajczyni.
-Nawet taki kretyn jak Riddle zabiłby cię gdybyś chciał teraz wrócić.
-Odkąd ten kretyn, jak go określiłaś, wyłączył ci emocje odkryłaś, że są słabym punktem każdego człowieka i próbujesz tę nowo zdobytą wiedzę wykorzystać przeciwko mnie?- Brew mężczyzny uniosła się w geście skrajnej irytacji.
-Możliwe tak samo jak to, że mam rację czego dowodzi twoje zdenerwowanie- mruknęła dziewczyna i powoli podniosła się do pozycji siedzącej.
-Ciesz się swoją przewagą póki możesz.
-Póki mogę?- Założyła ręce na piersi i rzuciła wyzywające spojrzenie swojemu towarzyszowi.
-Póki żyjesz- mężczyzna ponownie odwrócił się w stronę słabo oświetlonego korytarza.
-Chyba mnie z kimś pomyliłeś tchórzu. Mogę być dla ciebie szlamą i zdrajczynią, ale nie jestem głupia. Emocje są potrzebne do życia tak samo jak tlen.
-I co z tego wynika?- Blondyn nie odwrócił się, jedynie zatrzymał na chwilę, a dziewczyna ponownie położyła się na kamiennej posadzce.
-Że nie moge się cieszyć- przymknęła oczy i wzięła głęboki wdech napawając się tym samym zapachem stęchlizny.
-Skąd ten pesymizm skoro zostało ci jeszcze kilka dni, a może i tygodni życia?- Parsknął chłopak w odpowiedzi i ruszył przed siebie, jednak po chwili jego uszu dobiegł ponownie kobiecy głos.
-Nic mi nie zostało, skoro już jestem martwa.


6 komentarzy:

  1. Witam,
    Piękny rozdział :) . Chociaż długo na niego czekałam. Najbardziej przeraziło mnie w nim ostatni zdanie."Nic mi nie zostało, skoro już jestem martwa". Brrrr przerażające. Zastanawiam się co z nią zrobisz, bo raczej nie utworzysz Dramione, jeśli Miona nie ma uczuć.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Życzę dużo weny i nowych pomysłów
    Mekira

    OdpowiedzUsuń
  2. zgaduję,że to Draco będzie tym, który na nowo rozbudzi w Hermionie emocje? podoba mi się. miałaś ciekawy pomysł i konsekwentnie go rozwijasz. oczywiście mogę narzekać,że rozdział jest przerażająco krótki, ale nie marudzę :) czekam na kolejną porcję H&D. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Minusy rozdziału? to że tyle kazałaś czekać i że taki krótki ale pozatym nie mam negatywnych uwag :D uwielbiam ten rozdział i osttanie zdanie było creppy :D oki doki do przeczytanka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczynam prace nad kolejnym rozdzialem tak,zeby moc go opublikowac w najblizszych dniach I mam nadzieje, ze tym razem wena podpowie mi cos dluzszego ; )

      Usuń