poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozdział 5


Zapadła cisza. Głucha, pełna zaskoczenia cisza. Stali tak mierząc się nawzajem wzrokiem i zapominając o upływającym czasie. Ile tak trwali? Parę sekund? Minut? Godzinę? Aż w końcu urywany szept rudowłosego mężczyzny na dobre to zakończył.
-Hermiona?- Ron poczuł jak z jego gardła wydobywa się cichy głos należący niegdyś do niego samego. Jednak czy on wypowiedział to jedno, tak ważne dla niego słowo, czy może ktoś inny, tego nie był pewien. Widok najważniejszej i tak wyczekiwanej od dawna osoby wydawał mu się snem. A może zwyczajnie postradał w końcu zmysły? Chciał wykonać krok w stronę brunetki, jednak silna dłoń, która zacisnęła się na jego ramieniu, na dobre uniemożliwiła mu jakikolwiek ruch.
-Długo będziecie się tak na mnie gapić?- Burknęła w końcu młoda kobieta zaszczycając każdego z mężczyzn spojrzeniem swoich orzechowych, pustych oczu.
-Co tu robisz?- Harry postanowił przejąć pałeczkę i wypowiedzieć pierwsze słowa jakie przyszły mu na myśl.
-Czekałam na was- chłodny ton dziewczyny sprawił, że nawet Blaise poczuł jak po jego ciele przechodzą ciarki. Czy to możliwe, że stała przed nim ta sama osoba, którą znał jeszcze ze szkoły?
-Jak przeżyłaś?- Harry zignorował znudzone spojrzenie swojej dawnej przyjaciółki. Ta tylko westchnęła, ale nie zaszczyciła go odpowiedzią. Zamiast tego przeniosła swój wzrok na czarnoskórego mężczyznę.
-To chyba oczywiste- po raz pierwszy dało się słyszeć niski głos Severusa. Hermiona nie zastanawiając się dłużej nad tym co dwójka znienawidzonych niegdyś przez nią ślizgonów robi w towarzystwie jej dawnych przyjaciół, zwróciła twarz w stronę czarnowłosego mężczyzny i uśmiechnęła się do niego.
-Jak miło, że przynajmniej jeden z was myśli- mruknęła w dalszym ciągu nie ruszając się ze swojego miejsca.
-W takim razie powinniśmy ją zabić- kiedy z ust blondyna padły te słowa, Ron wyrwał się ze szczelnego uścisku przyjaciela i rzucił na Draco, okazując tym po raz pierwszy od miesięcy jakieś żywe emocje.
-Nie pozwolę ci jej zabić!-Krzyknął uderzając na oślep pięściami, jednak nie zdążył nawet porządnie zranić młodego Malfoy'a, kiedy przyjaciele go od niego odciągnęli.
-Urocze- wśród ogólnego zamieszania dało się słyszeć sarkastyczny ton należący do dziewczyny. Po chwili, kiedy rudowłosy znów stał na własnych nogach, tym razem szybciej oddychając, Harry zrobił krok w stronę brunetki i wymierzył w nią różdzką.
-Może jeszcze na coś się przydasz- spokojny głos dotarł do jej świadomości, chwilę przed tym jak straciła przytomność.

***

Ginny właśnie kończyła czytać kolejną z książek, które udało jej się zdobyć, kiedy nagłe pieczenie powiek spowodowało, że musiała ją odłożyć. Nie minęło kilka sekund a jej policzki były zupełnie mokre od łez.
-Hej, co się dzieje?- Usłyszała nad sobą przejęty głos Parvati.
-Nic, ja tylko...- Rudowłosa nie zdążyła dokończyć kiedy do jej oczu napłynęły kolejne łzy.
-Ciii, już dobrze. Wszystko będzie dobrze- wyszeptała czarnowłosa i objęła ramieniem swoją przyjaciółkę. Przez chwilę obie siedziały w ciszy, przerywanej łkaniem. -Odkąd zabrali Hermionę ciągle czytasz- mruknęła w końcu czarnowłosa, nie mając odwagi zasugerować, że najlepsza przyjaciółka Ginny może nie żyć.
-Tylko tak mogę jeszcze poczuć jej obecność- szepnęła w końcu rudowłosa i podniosła głowę.- Wiesz dlaczego Hermiona tak bardzo lubiła czytać?
-Bo chciała udowodnić, że jej pochodzenie nic nie znaczy w Hogwarcie? - Zaryzykowała odpowiedź Parvati, jednak jej przyjaciółka potrząsnęła tylko głową.
-Nie mówię o nauce tylko o czytaniu-szepnęła i zwróciła wzrok w stronę kamiennej ściany.- Miona zawsze mi powtarzała, że dzięki czytaniu możesz przeżyć więcej niż jedno życie. Możesz podróżować, tańczyć w fontannie o północy, zakochiwać się wciąż na nowo, mówić to, na co masz ochotę, rodzić się i umierać po kilka razy i robić te wszystkie rzeczy na które nigdy nie miałabyś odwagi. Bo poza książkami wystarczy ci tylko wyobraźnia a ona nie ma ani ceny, ani granic.- Zakończyła w końcu Ginny, a przed oczami stanęły jej wszystkie te momenty, w których widziała jak jej przyjaciółka pochłania kolejną z powieści.
-Zawsze wiedziałam, że Hermiona jest mądra- szepnęła czarnowłosa i nachyliła się, by pocałować w czoło swoją przyjaciółkę.- Poza tym ona nigdy Cię nie opuści- dodała po chwili tym samym sprawiając, że Ginny utkwiła w niej swoje zdziwione spojrzenie. - Zawsze będzie tutaj- mruknęła Parvati i wskazała palcem na klatkę piersiową swojej przyjaciółki.- Wszyscy, których kiedykolwiek kochaliśmy na zawsze pozostają w naszym sercu.

***

Dobre wieści szybko się rozchodzą. Te złe jeszcze szybciej. A niespodziewane? Kiedy Harry wraz z Severusem, Draco, Ronem i Blaisem dotarli do kryjówki wzbudzili niemałe zainteresowanie. A to wszystko za sprawą drobnego ciała, które swobodnie zwisało z silnych ramion czarnoskórego chłopaka.
-Trzeba ją zamknąć- mruknął Severus w stronę swoich towarzyszy, po czym zwrócił się do reszty czarodziei, którzy na chwilę zapomnieli o swoich obowiązkach i nerwowo szeptali, rzucając sobie zaciekawione spojrzenia.-Koniec przedstawienia. Wracajcie do roboty!
Blondyn uśmiechnął się pod nosem kiedy zauważył, że groźny głos jego ojca chrzestnego na dobre uciszył bezsensowne komentarze, które jeszcze chwilę wcześniej rozbrzmiewały w jaskini.
-Blaise, idziemy- mruknął tylko czarnowłosy i wraz z Zabinim oddalili się w stronę jednego z ciemnych korytarzy.

***

Lucjusz Malfoy od godziny przemierzał w tę i z powrotem swój niewielki pokój jednocześnie w myślach karcąc się za takie zachowanie. Gdzie ona się podziewała? Nie lubił kiedy nie okazywała mu zainteresowania. A tym bardziej nie cierpiał kiedy jego próby znalezienia tej młodej kobiety spełzały na niczym. Skrajnie irytował go fakt, że tak bardzo zależało mu na niej. Mógł mieć każdą, a uparł się właśnie na nią. I po co? Wściekły kopnął nogę łóżka, ale zaraz tego pożałował. To tylko dowodziło jego zdziecinniałego przywiązania.

***

Tom ułożył się wygodnie na łóżku i zamknął oczy. Jak zwykle przeklęci śmierciożercy zniszczyli jego misterny plan. Żeby pięciu dorosłych mężczyzn nie mogło znaleźć jednej głupiej szlamy. Jeszcze kilkanaście minut wcześniej rozbił swoją szklankę rzucając nią w jednego ze swoich poddanych, a teraz leżał spokojnie na satynowej, granatowej pościeli. Właściwie co go to wszystko obchodziło? Wydał rozkazy i był pewien, że prędzej czy później wszystko pójdzie po jego myśli. Odkąd przejął władzę obiecał sobie, że żywy jej nie odda. A nie zamierzał ginąć w najbliższej przyszłości.

***

-Ginny! Parvati! Nie uwierzycie co się stało!- Krzyk Luny poniósł się echem po pokoju rudowłosej.
-Jeśli w coś nie wierzę, to w to, że ty potrafisz krzyczeć- panna Patil zwróciła rozbawione spojrzenie w stronę swojej przyjaciółki. Musiała przyznać, że nigdy nie widziała blondynki tak poddenerwowanej. Ale widać i ona się zmieniła.
-Dobra, lepiej powiedz co takiego się wydarzyło- mruknęła Ginny podnosząc się z podłogi.
-Hermiona- Luna zrobiła przerwę, by nabrać powietrza. Bieg z głównej sali strasznie ją zmęczył. Właściwie to cały czas była zmęczona, ale co się dziwić kiedy nie jest się w stanie przełknąć nawet jednego kawałka jedzenia? Jednak ponaglające spojrzenia jej koleżanek spowodowały, że natychmiast podjęła przerwany wątek.- Ona żyje.

***

Severus usiadł na zniszczonym fotelu i sięgnął po jedną z niewielu książek jakie posiadał. Chciał zanurzyć się w lekturze i zapomnieć o otaczającym go świecie. Musiał uciec. Od rzeczywistości. Otaczających go ludzi. Od siebie samego.
Westchnął przymykając powieki. Jak to się mogło stać? Jak irytująca go, pełna życia, była gryfonka nagle stała się chłodną, pozbawioną uczuć, wychudzoną kukłą? Spędził połowę swojego życia udając poplecznika Voldemorta, tym samym biorąc udział w licznych masakrach wykonywanych na niewinnych ludziach, a mimo to, to właśnie Hermiona Granger i przemiana jaka w niej zaszła go wystraszyły. Czy to oznaczało, że pewnego dnia wszyscy tak skończą? I czy ktoś zauważy w nim wtedy taką zmianę? Od dawna starał się nie okazywać emocji, wyzbyć jakichkolwiek uczuć. Oznak słabości. Dziś patrząc na Hermionę Granger, po raz pierwszy uświadomił sobie dlaczego nie tak dawno temu jego uczniowie się go bali.

***

Dawny wybawca magicznego świata wszedł szybkim krokiem do pokoju swojego przyjaciela, nawet nie pukając. Miał już dość ciągłej depresji Rona, zrezygnowania, walki o Hermionę. Nie był pewien dlaczego jego brązowowłosa przyjaciółka jeszcze żyła i dlaczego kazał ją zabrać do ich kryjówki. Planował małe przesłychanie, a potem kto wie? Otrucie jej? A może zwykła avada? Jednak wpierw musiał zmusić Rona do zmiany nastawienie. Dlatego też wpadł do jego pokoju bez zapowiedzi i natychmiast rozpoczął swój monolog, wcześniej utkwiwszy nieustępliwe spojrzenie swoich zielonych oczu w brązowych tęczówkach.
-Ona nie żyje, rozumiesz? Nie żyje. Jej dusza umarła. Po Hermionie zostało już tylko ciało i pamięć. Ale tam w środku jej nie ma. Jest obca nam osoba, która jak widzieliśmy nie posiada nawet uczuć. Hermiona już nie wróci. Nigdy.- Na chwilę między dwoma mężczyznami zapadła cisza.- A ty musisz nauczyć się żyć bez niej- szepnął w końcu czarnowłosy.
-A jeśli nie potrafię? Jeśli nie jestem dość silny by pozwolić jej odejść?- W oczach rudowłosego chłopaka zabłysła bezsilność. Bezsilność z którą próbował walczyć od miesięcy. Bezskutecznie.
-Nie masz wyjścia Ron. Wojna to nie czas na sentymenty- mruknął jego przyjaciel, by po chwili opuścić pomieszczenie zostawiając chłopaka samego. Tym samym pozwolił mu na samotne pogrążenie się w otchłani rozpaczy. Otchłani z której nie było wyjścia. 

***

W tym samym czasie w opuszczonej, pustej komnacie, która robiła za prowizoryczną celę, młoda kobieta otworzyła oczy, tylko po to by zaraz je zamknąć. Czy ci idioci naprawdę wierzyli, że jest jeszcze w niej dawna Granger? Dlaczego nie zabili jej od razu? Po co zwlekali? Chyba nie byli, aż tak naiwni, by wierzyć, że Voldemort powierzył jej jakieś swoje tajemnice? A właśnie skoro o nim mowa, może powinna spróbować się z nim skontaktować? Tylko właściwie po co? Ten blady, wysoki mężczyzna już jej nie przerażał, więc nie miała powodu, by mu pomagać. W końcu jeśli żyje się dla śmierci to czego się obawiać?

***

Kolejna butelka whiskey. Kto by je wszystkie policzył? Brudne szkło walało się po podłodze. A męskie ciało leżało pośród zapachu alkoholu, upajając się kolejnym łykiem bursztynowego trunku. Tracił przytomność, by chwilę później ją odzyskać. Ile tak leżał? Dlaczego nikt nie zainteresował się jego zniknięciem? Dlaczego własna matka o nim zapomniała?
Pociągnął kolejny łyk prosto z butelki, a po chwili wybuchnął dzikim śmiechem. Jak widać brat był od niego ważniejszy. Tylko Ron i Ron. I ten strach, że w końcu do niego dotrze, że jego ukochana nie żyje. Podczas gdy on, Charlie, już dawno pogodził się z tym faktem. Taka kolej rzeczy. Ludzie rodzą się i umierają. I to jedyny stały punkt w tym popapranym świecie.
Westchnął, jednak po chwili tego pożałował, kiedy do jego nozdrzy doleciał smród jaki tworzyła mieszanka jego potu i alkoholu. Ciekawe czy ktoś zauważy jeśli umrze? Popatrzył na butelkę, którą trzymał w trzęsących się dłoniach. Śmierć z przepicia była całkiem kusząca.

***

Blaise przechadzał się właśnie po jednej z komnat nadzorując pracę grupy wywiadowczej, jednak w środku toczył walkę sam ze sobą. Z jednej strony żal mu było Granger i rudego umarlaka, z drugiej podobnie jak jego przyjaciel chciał śmierci młodej kobiety. Jeśli Voldemort jeszcze nie znalazł ich kryjówki to była to tylko kwestia czasu. Nawet jeśli Potter nałożył na nich zabezpieczenia i sprawdził swoją przyjaciółkę, to oczywistym było, że nowy władca magicznego świata nie wypuściłby jej ot tak sobie. Jej obecność mogła im tylko przynieść śmierć. Zresztą po co w ogóle ją tu ściągali? I tak im nic nie powie. Voldemort wyprał ją z emocji, a z doświadczenia Zabiniego wynikało, że tylko one mogłyby tutaj coś zdziałać.

***

Kiedy do Molly Weasley dotarły niespodziewane wieści poczuła przypływ smutku. To musiało się źle skończyć. Lepiej byłoby dla Rona gdyby ta dziewczyna już nie żyła. A skoro jednak przeżyła to mogło oznaczać tylko jedno. Zdradziła ich. A dla zdrajców nie mogło być litości.

***

-Draco!- Głos czarnowłosego poniósł się po wielkiej sali w której, w obecnej chwili znajdowali się wszyscy czarodzieje, którym udało się uciec przed śmiercią z rąk nowego władcy. Spojrzenie stalowych tęczówek natychmiast przecięło pomieszczenie, by po chwili napotkać twarz Wybrańca. Zaraz też wszystkie szepty na sali ucichły.- Będziesz jej pilnował- dopowiedział młody mężczyzna, a po chwili na nowo rozbrzmiał gwar nerwowych rozmów. Jedynie blondyn zdawał się zupełnie spokojny. Gdzieś w głębi wiedział, że w końcu spotka go kara za to co robił przez ostatnie lata. Jak wyżywał się na Potterze i jego zgrai. Chociaż spędzenie dłuższego czasu w towarzystwie Granger nie wydawało się być takim złym pomysłem. Przynajmniej uda mu się dokończyć to, co miał zamiar zrobić, gdy ją schwytali. Wreszcie położy kres temu głupiemu pomysłowi. Zresztą kto to w ogóle wymyślił? Trzymać zdrajczynię przy życiu, kiedy wystarczy tylko na chwilę zacisnąć dłonie na jej szczupłej, bladej szyi?



***

Prawdę mówiąc nie mam siły na razie pisać, informować nikogo o tej notce, ani odwiedzać żadnych blogów. Mam nadzieję, że mi wybaczycie ten jeden raz.

2 komentarze:

  1. omg super rozdział jak to nie masz siły pisać?! widzisz te piąstki?! widzisz?!
    sory za dużo czasu spędzam ze znajomymi, a oni za dużo czasu na asku....
    ale rozdział superowy i ja chce kolejny.
    no prosze Charlie co ty tutaj robisz? no i biedny Ron ;c
    a Hermiona sucza lubie ją taką :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału i mam nadzieję, że Draco nie zabije Hermiony ^^"

    OdpowiedzUsuń