sobota, 25 maja 2013

Rozdział 4


Szczupły, wysoki mężczyzna powolnym krokiem przemierzał swoją komnatę, jednocześnie rozkoszując się chwilowym spokojem. Wreszcie miał spokój od szlamy, w końcu ruszyła na misję którą jej powierzył. A wraz za nią ruszyła grupa jego żałosnych poddanych. Choć i tak na wszelki wypadek nauczył ją jak może się z nim skontaktować. Na wszelki wypadek, dobre sobie, prychnął pod nosem. Śmierciożercy już dawno nie byli tak bezużyteczni. Jedyne do czego się nadawali to wykonywanie rozkazów, chociaż i to szło im różnie. Jedyna nadzieja w tym, że szlama w końcu się z nim skontaktuje i przekaże gdzie ukrywają się jej przyjaciele. Gorzej jeśli ci przyjaciele ją zabiją, choć wtedy przynajmniej będzie wiadomo gdzie ich ostatnio widziano. A to zawsze jaki początek. Choć tym wypadku rychłego końca.


***

Brązowowłosa, młoda kobieta zatrzymała się na chwilę, by móc odpocząć. Przysiadła na ziemii i wyciągnęła z torby, którą parę godzin wcześniej wręczył jej jeden ze śmierciożerców, wodę. W końcu ile można bez przerwy maszerować? I skąd pomysł, że w ogóle znajdzie tą zgraję nieudaczników? Zresztą nawet jeśli, to pewnie zabiją ją zanim zdąży się odezwać. Ona by tak zrobiła. Pytanie czy jej dawni przyjaciele nadal kierują się w życiu uczuciami czy rozumem. Westchnęła i obrzuciła wzrokiem dolną część swojego ciała. Musiała chyba stracić w ciągu ostatniego roku z dziesięć kilo. Dziwne, że dopiero teraz to zauważyła. Wszystkie te wystające kości. Naciągnięta do granic możliwości skóra. Przynajmniej jej ciało już nie nosiło żadnych oznak torturowania. Mogłaby uznać, że wyglądała jak nowo narodzona. Uśmiechnęła się na tę myśl. Mogłaby gdyby pominąć jej wygląd.

***

-Harry!- Nerwowy krzyk Neville'a zwrócił na siebie uwagę wszystkich biorących udział w naradzie.
-Co się stało?- Wybraniec przerwał wywód, który jeszcze chwilę wcześniej prowadził i zwrócił w stronę chłopaka umęczone spojrzenie.
-Ktoś jest na naszym terenie-odpowiedział trochę ciszej jego przyjaciel i utkwił w nim wzrok, czekając na jakąś reakcję. Severus Snape burknął coś pod nosem zniecierpliwiony przedłużającym się spotkaniem w dodatku brutalnie przerwanym bez żadnego ku temu powodu.
-Ktoś? Ile osób?- Do rozmowy wtrącił się Lucjusz Malfoy jednocześnie maskując swoje znudzenie.
-Chyba jedna- mruknął Neville trochę zawstydzony swoim nagłym wtargnięciem.
-W takim razie chodźmy ją złapać- rzucił Harry podnosząc ze stołu swoją różdzkę i ruszając w stronę wyjścia. Słysząc to polecenie Severus skrzywił się w duchu, by po chwili zorientować się skąd wynikało jego zniecierpliwienie. Wstał z krzesła i ruszył za resztą zadając sobie już tylko jedno pytanie. Czy na nerwy przypadkiem nie działała mu ta, przedłużana w nieskończoność egzystencja, pełna niepotrzebnych aktywności?

***

Hermiona siedziała pod samotnym, smętnym drzewem i rozkoszowała się ciszą. Lub jak kto woli ciszą przed burzą. Brak emocji spowodował u niej nasilenie się zmysłów. A te podpowiadały jej, że poszukiwania niedługo się skończą. Oni byli już blisko. Tak więc dzieliły ją już tylko minuty od końca. I możliwe, że nawet w dosłownym znaczeniu słowa koniec.

***


Z każdym dniem Luna Lovegood traciła chęci do działania. Życie pod powierzchnią stanowczo jej nie służyło. Jak tlenu potrzebowała natury i zwierząt dookoła, by móc oddychać. A wieczny strach i niepewność powodowały, że coraz rzadziej na jej twarzy witał uśmiech. I nawet obecność Neville'a na niewiele się zdawała w obliczu rutyny. 
Po chwili blondynka poczuła nieznośny ucisk w żołądku, a zaraz po tym w jej oczach zawirowały łzy smutku. Bezsilność i ją zdawała się dosięgać. Upadła na kolana i zaniosła się cichym płaczem. Jej życie sprawiało, że miała ochotę wszystko rzucić i umrzeć. Skończyć ze sobą raz na zawsze. Robiło jej się niedobrze od tego wszystkiego. Tych samych twarzy. Wypranego z emocji głosu Harry'ego. Braku dziennego światła. Zmęczonego Neville'a. Zrozpaczonego Rona. Wiecznie zirytowanej Ginny. Ile można? Jak długo przyjdzie jej tak żyć? Jak długo ma szukać w sobie siły, której nie posiada? Jak długo wszyscy będą odgrywać to przedstawienie klasy B? Chciała się podnieść i podbiec w stronę w prowizorycznego sedesu, ale jak zwykle nie zdążyła. Zamiast tego zwymiotowała prosto na kamienną podłogę i zalała się łzami.

***

-Panie, zgubiliśmy ją- Tom odwrócił powoli głowę, by spojrzeć na jednego z okrytych czernią śmierciożerców. Jego twarz nie wyrażała w tym momencie ani napięcia ani złości. Przewidział, że coś takiego może się wydarzyć. Szczególnie jeśli podlegali mu sami idioci. Choć to nie zwalniało ich z należytego wypełniania swoich obowiązków.
-Avada Kedavra- mruknął celując różdzką w nieszczęśnika, któremu przyszło w udziale przyniesienie złych wieści. Przez pomieszczenie przemknęła ze świstem smuga zielonego światła. Po czym na chwilę zapadła cisza, którą jednak przerwał dźwięk upadającego na kamienną posadzkę ciała. Nikt nie śmiał się poruszyć czy wydobyć z siebie jakiegokolwiek dźwięku, jedynie Voldemort nieznacznie odwrócił się w stronę tych, którzy mieli szczęście jeszcze żyć.- Znajdźcie ją- przymknął oczy, aby wsłuchać się w dźwięki, jakie powodowały odbijające się echem, pospieszne kroki przerażonych śmierciożerców.

***


To wszystko wydawało się koszmarem. Snem z którego nie można się wybudzić. Nocną marą, która nie zauważyła, że nadszedł dzień. Zresztą czy ktoś zauważył? W końcu do ich kryjówki nie docierało żadne światło, mogli liczyć tylko na mugolski wynalazek jakim był zegarek. Czarnowłosa dziewczyna wciągnęła powietrze przy okazji napawając się zapachem mężczyzny, który leżał obok niej. Nawet na niego nie spojrzała, zamiast tego szybko wygrzebała się spod kołdry i narzuciła na siebie błękitną sukienkę.
-Już wychodzisz?- Głęboki baryton przeciął chłodne powietrze. Kobieta westchnęła i zwróciła twarz w stronę swojego towarzysza.
-Liczyłeś na jakieś miłosne wyznania?- Prychnęła próbując znaleźć swoje figi.
-Może- mruknął mężczyzna i obrócił się w jej stronę jednocześnie obrzucając ją spojrzeniem swoich szarych tęczówek.
-Nie jesteś na to za stary?- Burknęła ciemnooka i nasunęła na stopy czarne baleriny. Gdzieś w głębi czuła żal, że nie może się z tym, ani z żadnym innym mężczyzną związać. Brakowało jej bliskości, a ta fizyczna nie zawsze wystarczała. Po chwili jednak podniosła z ziemii gumkę i związała swoje długie, czarne włosy w kucyk.
-Stary mówisz? -Niski głos na nowo rozbrzmiał w pomieszczeniu powodując na plecach kobiety gęsią skórkę. Choć może tak działał na nią ciepły oddech tego mężczyzny, który w tym momencie czuła na swoim karku. Jęknęła kiedy jego dłonie zacisnęły się na jej piersiach, a usta wpiły się w jej szyję. Nie trwało to jednak długo.
-Muszę już iść- szepnęła walcząc sama ze sobą.
-Wrócisz?- Ciepłe, nagie ciało mężczyzny powodowało, że dziewczyna powoli traciła zdolność logicznego myślenia.
-A może tym razem to ty wpadniesz do mnie?- Szepnęła powoli uwalniając się z jego uścisku.
-Wolałbym gdybyś tu wróciła.
-A ja bym wolała, żebyśmy żyli w wolnym świecie- mruknęła w odpowiedzi i ruszyła w stronę drzwi.
-Wtedy raczej nie zawarlibyśmy tej znajomości- dobiegł ją po chwili niski szept. Nie odwróciła się jednak, ani nawet na chwilę nie zawachała. Nacisnęła klamkę, a gdy przestępowała próg usłyszała raz jeszcze głos mężczyzny.-Vati?- Odwróciła się w stronę blondyna, obrzucając przy tym wzrokiem całą jego nagą osobę.
-Tak?
-Przyjdziesz wieczorem?- Mężczyzna zdawał sobie nic nie robić ze swojej nagości. Stał tak w na wpół otwartych drzwiach i wbijał swój wygłodniały wzrok w sylwetkę młodej kobiety.
-Jak zawsze- uśmiechnęła się jeszcze i pociągnęła za klamkę, tym samym odzielając siebie od swojego towarzysza. Życie mogłoby być łatwiejsze.

***

Blaise Zabini podobnie jak towarzyszący mu mężczyźni był zirytowanym poszukiwaniami. Bo niby z jakiej racji Potter kazał całej ich grupie, liczącej pięć osób, szukać jakiejś jednej, niezidentyfikowanej postaci? Zupełnie bez sensu. W dodatku szedł z nimi Weasley i nie, żeby Blaise Zabini miał to kiedykolwiek przyznać, ale ten rudowłosy chłopak go przerażał. Przerażało  jego puste spojrzenie, umęczona, szara twarz, rozwiane na wszystkie strony ogniste włosy i ten brak jakiejkolwiek chęci. Do działania. Do życia. Do czegokolwiek. Jakby już wszystko stracił. Nie miał w życiu żadnego celu. Nawet tak marnego jak chęć przeżycia. Zresztą cała jego postawa świadczyła o tym, że Ronald Weasley jest już martwy. I umiejętność oddychania nie miała z tym nic wspólnego.
-Patrzcie, tam ktoś jest- szepnął Harry, przerywając tym samym rozmyślania czarnoskórego. Po chwili cała piątka zwróciła się w kierunku wskazanym przez zielonookiego. I rzeczywiście, pod wysuszonym, bezlistnym drzewem ktoś siedział. Ktoś niewielkiej postury, czyżby kobieta? Po chwili dało się słyszeć parsknięcie Severusa.
-Potter czy ty naprawdę kazałeś nam wszystkim wybrać się na poszukiwanie jakiejś samotnej kobiety?- Jego głos zdawał się przeszywać dusze każdego z obecnych. Był zarazem zimny, wyprany z emocji, a jednocześnie rozgoryczony.
-Idziemy- zawyrokował tylko brunet i ruszył w stronę drzewa. Nie minęło pięć minut a znaleźli się w odległości metra od drzewa pod którym siedziała brązowowłosa kobieta. Jednak zamiast uciekać jakby tego spodziewała się grupa mężczyzn, dziewczyna podniosła sie z ziemii i odwróciła w ich stronę tym samym powodując u każdego z nich chwilowy paraliż.

***

Wiedziała, że ją zauważyli. Wiedziała, że idą w jej kierunku. A więc już wkrótce wszystko się okaże. Albo ją zabiją, albo zamkną w niewoli licząc na to, że zdradzi im parę sekretów Voldemorta. Jakby jakieś znała. Prychnęła pod nosem i usłyszała zbliżające się kroki. Za chwilę jednak wszystko ucichło, a to oznaczało, że są tuż obok. Dlatego Hermiona uśmiechnęła się pod nosem i podniosła z ziemii otrzepując przy okazji swoje ubranie.
-No nareszcie- rzuciła, patrząc prosto w szeroko otwarte oczy Dracona Malfoy'a


7 komentarzy:

  1. świetny rozdział, no ja mam nadzieję, że przyjmą hermionę z otwartymi ramionami, ciekawi mnie jak rozwinie się znajomość malfoya i hermiony; w smutnym świecie przyszło żyć twoim bohaterom, doskonale rozumiem lunę i jej potrzebę świeżego powietrza oraz słońca i natury

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest tak świetny pomysł, że aż przykro, że rozdział tak szybko się skończył. Dobre opowiadanie, zdarzają się czasem literówki, np. Weaslej. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;)
    Weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny! nie mogę doczekać się kolejnego :D kej kej lece :D weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  4. strasznie zaciekawiłaś mnie tym opowiadaniem. widać, że masz na nie konkretny pomysł. nie mogę się doczekać aż wyjaśni się sprawa z Hermioną. życzę weny i jak najszybszej publikacji nowego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dopiero teraz trafiłam na twojego bloga i już się niezmiernie ciesze ♥ Wreszcie znalazłam bloga, na którym jest opowiadanie o czasach Lorda Voldemotr'a! Już nie mogę się doczekać następnego
    Pozdrawiam. /Avadaa.
    Ps. Zapraszam na mojego bloga o Dramione :)
    http://hermionaadndraco.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Spam, z góry za niego przepraszam i proszę o nie usuwanie :)
    Chcesz dowiedzieć się co ludzie na prawdę myślą o twoim opowiadaniu? Niektórzy nie zawsze piszą całą prawdę, a ja właśnie to robię. Zaczęłam oceniać cudze blogi, ale nie po to by im ubliżyć tylko po to by wiedzieli co lepiej byłoby poprawić. Chcesz być pierwszą osobą, której twórczość ocenię? Zgłoś się już teraz na http://potterowskie-ocenki.blogspot.com/ A jeśli możesz to zareklamuj mnie, będę bardzo wdzięczna ;)

    OdpowiedzUsuń