poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 3

Hermiona otworzyła oczy i utkwiła wzrok w białym suficie. Głowa bolała ją jak jeszcze nigdy. Choć słowo nigdy chyba nie było odpowiednie, biorąc pod uwagę, że dla niej życie zaczęło się dopiero niedawno. Przeszłość nie należała do niej. Należała do jej ciała, ale nie do serca. Dobrze znała historię zaklęcia, którego na niej użyto. Może i kiedyś była Hermioną ze wspomnień, które tkwiły w jej głowie, ale teraz była kimś innym. Lepszym? Gorszym? To dopiero miało się okazać. Jedyne czego była pewna to to, że nie chciała być tak żałosna jak dawna Granger. Ona nie potrafiła nawet porządnie zginąć.

***

Ginny przysiadła na kamieniu próbując uspokoić oddech. Od trzech godzin bez przerwy rozpakowywała pudła z eliksirami, które jednemu z ich oddziałów udało się wykraść śmierciożercom. Wiedziała, że jej praca jest w jakiś sposób potrzebna, a mimo to czuła się bezużyteczna. Gdyby mogła polować jak jej bracia, albo być w jednej z grup, które zajmowały się śledzeniem, a w końcu zabijaniem ich wrogów. Tylko czy byłaby w stanie kogoś zabić? Może gdyby chodziło o uratowanie w ten sposob życia któremuś z jej przyjaciół. Tylko, że oni nie dawali szans smierciożercom na jakąkolwiek obronę. Atakowali z zaskoczenia niewielkie grupy, i zabijali wszystkich zanim ktoś zdążył chociażby pisnąć. 
Nie. Nie byłaby w stanie z zimną krwią zabić drugiego człowieka. Tylko dlatego, że wierzyła, iż nikt nie jest z gruntu zły czy dobry. Każdy w swoim życiu musiał podjąć jakieś decyzje, a czas miał je zweryfikować. Wybory nie zawsze zależały od osoby, która je podejmowała. Okoliczności w jakich przyszło im żyć nikomu nie pomagały. Wystarczyło spojrzeć na Malfoy'ów. Oni zdążyli zmienić zdanie, ale może nie wszyscy mieli w sobie tyle odwagi. Zresztą rudowłosa sama jej nie posiadała skoro pozwoliła swojej najlepszej przyjaciółce pójść na pewną śmierć. Nawet nie potrafiła zmusić Harry'ego do jej odszukania. Więc skoro sama stchórzyła, to jakie miała prawo oceniać tych, którzy byli jej tak podobni?

***

Tego dnia Tom postanowił przesłuchać przyjaciółkę Pottera w samotności. Jego podwładni tylko działali mu na nerwy. Banda bezmyślnych tchórzy. Służyli mu ze strachu, był tego świadomy. W końcu dlatego od dziecka marzył o zdobyciu siły, potęgi. I osiągnął swój cel. Wszyscy się go bali, podczas gdy on od dawna nie odczuwał już strachu. Nikogo nie szanował. Nie musiał. Choć nie, była jedna osoba, która nie dała mu się zastraszyć. Nienawidził go za to, że potrafił go oszukać. Jego, samego Lorda Voldemorta. A jednocześnie czuł wobec niego respekt. Bo tylko on się na to odważył. Tak, tylko Severus Snape był w stanie wzbudzić podziw Toma.

***

Przeczesał bladymi palcami swoje krótkie od niedawna włosy. Uśmiechnął się pod nosem na myśl, że dopiero odrodzenie się Jego zmusiło go do ścięcia włosów. Kto by pomyślał jeszcze kilka lat temu, że Lucjusz Malfoy kiedyś je obetnie? Fakt, że teraz tylko by mu zawadzały. Poza tym brakowało mu czasem sił, żeby wstać rano z łóżka, a co dopiero, żeby o siebie zadbać. Stanowczo był za stary na kolejną walkę o przetrwanie. Nie, żeby miał się do tego kiedykolwiek przyznać. Wziął głęboki wdech i rozejrzał się po swojej sypialni. Cóż, może przyszedł czas by zapłacić za swoje błędy? By oddać się w ręce swojego byłego pana? Tylko czy taka decyzja nie byłaby oznaką tchórzostwa? Zresztą kolejną w jego życiu. I pewnie by się w końcu poddał, gdyby nie to, że obiecał coś swojemu synowi. I dlatego miał zamiar walczyć do samego końca.

***

Blaise Zabini właśnie rozkoszował się chłodną wodą, w której zanurzył swoje rozgrzane ciało. Kto by pomyślał, że wybijanie w pień dawnych pobratymców będzie takie męczące? Po chwili jednak skrzywił się na tę myśl. W końcu zabijanie nie było w jego stylu. I gdyby nie ta chęć przetrwania pewnie dawno, by się poddał. Szczególnie, że Potter działał mu na nerwy, a brak jakiegokolwiek przejawu energii u Draco czy jego ojca także mu nie pomagał. Nabrał powietrza w płuca i zanurzył głowę pod wodą. Aż dziwne, że jej obecność nie była wynikiem magii. Bo skąd do cholery wzięła się woda pod zasuszoną, stepową glebą?
Po chwili poczuł jak do niewielkiego akwenu wchodzi ktoś jeszcze. Wynurzył więc głowę i natychmiast natrafił wzrokiem na parę stalowych tęczówek.
-Co cię do mnie sprowadza?
-Z twojego zachowania wywnioskowałem, że nienajlepiej przyjąłeś naszą małą akcję dywersyjną- na twarzy blondyna pojawił się złośliwy uśmieszek.
-Rozumiem, że na tobie nie zrobiła ona większego wrażenia?- Mruknął czarnowłosy, jednocześnie badawczo przyglądając sie swojemu przyjacielowi.
-Wręcz przeciwnie, dlatego mam coś co poprawi nam humor- to mówiąc Draco wyciągnął zza pleców butelkę z bursztynowym płynem i podał ją Blaise'owi.

***

-Jak się dziś czujesz?- Czarne tęczówki obserwowały ze spokojem jak młoda kobieta nalewa herbaty do swojej filiżanki.
-Głowa trochę mnie boli- westchnęła brunetka czując jak jakaś niewidzialna nić zaciska się wokół jej serca. Wiedziała, że powinna o tym komuś powiedzieć. W końcu zaklęcie, kóre zostało na niej użyte nie powinno mieć takich skutków. Chyba, że... Nie. Potrząsnęła głową, chcąc odpędzić od siebie tę myśl. To niemożliwe.
-W łazience powinnaś znaleźć eliksir przeciwbólowy- mruknął mężczyzna i spojrzał w stronę okna. Irytowało go, że ta szlama nie odczuwała strachu w jego obecności. Nie, żeby cokolwiek czuła. W końcu takie było jedno ze skutków zaklęcia, które na niej rzucił.
-Dziś też będziemy rozmawiać o jej przeszłości?- Z zamyślenia wyrwał go cichy, kobiecy głos. Zmarszczył brwi i spojrzał w jej kierunku.
-Jej przeszłości?
-To znaczy mojej- brunetka szybko się poprawiła, widząc zirytowanie na twarzy swojego rozmówcy.
-Taki miałem plan. Więc może opowiesz mi coś więcej o Harry'm?- W jednej chwili mężczyzna wyzbył się jakichkolwiek emocji, powracając tym samym do swojego zwykłego stylu bycia.
-Potter przejął dowództwo nad Zakonem i od tej pory przewodzi wszystkim buntownikom. Poza tym stał się dość bezwzględny, jak na niego oczywiście, przestał też słuchać czyichkolwiek rad, przez co ostatnimi czasy ciągle się kłócił z Weasley'ówną, z którą jest zaręczony.- Hermiona przerwała na chwilę, by upić łyk herbaty, a w tym samym czasie Tom wstał od stołu i podszedł w stronę okna. Pod nim rozciągał się zielony las, a na prawo od niego spokojne, błękitne morze. Kto by się spodziewał, że jego świat będzie tak wyglądał.- Wszyscy się go jednak słuchają, bo wciąż widzą w nim wybrańca i usprawiedliwiają sami przed sobą jego wybory. Jeśli kogoś sie radzi to Snape'a bądź Malfoy'a seniora jako, że mają większe doświadczenie i wiedzą coś więcej o twoim sposobie działania, panie.- Dziewczyna ponownie zamilkła wpatrując się w odziane czarną szatą plecy czarodzieja. Z tyłu nawet nie był taki najgorszy, przeszło jej przez myśl.
-Skoro już wspomniałaś o tych zdrajcach to co z nimi? Naprawdę wam pomagają?- Mężczyzna musiał sam przed sobą przyznać, że zdziwiło go zachowanie Lucjusza. Nie spodziewał się, że ten kiedykolwiek odejdzie. Za bardzo się bał.
-Na to wygląda- mruknęła Hermiona i ponownie zanurzyła usta w ciepłym napoju. Wiedziała, że powinna powiedzieć coś więcej, jednak jej ciało ponownie się zbuntowało. A ją coraz bardziej irytował fakt, że nie była w stanie nad nim zapanować.
-Domyślasz się nad czym teraz pracują twoi przyjaciele?- Po chwili ciszę przerwał chłodny, niski głos.
-Pewnie w dalszym ciągu napadają na twoich ludzi, panie- ledwo była w stanie wypowiedzieć te słowa. Wzięła głęboki wdech. To się nie dzieje naprawdę, powtórzyła w myślach i skończyła pić herbatę.
-I nie wiesz też gdzie się ukrywają?
-Pewnie w lasach lub na pustyni- czuła jak zasycha jej w ustach. Cholerna Granger.
-Ciekawe... Mam w takim razie dla ciebie zadanie- Tom odwrócił się powoli w stronę kobiety. Nudziła go już ta bezczynność. Nic się nie działo. Ale już wkrótce wszystko miało się zmienić. Bo oto polowanie na Potter'a miało się zacząć na dobre.- Jutro wyruszysz na poszukiwania- dodał i nieznacznie usmiechnął się sam do siebie.
-Kogo mam szukać?- Kobieta na chwilę zapomniała o problemach jakie miała z zapanowaniem nad swoim ciałem. Wyglądało na to, że wreszcie coś miało się wydarzyć. Zresztą jeszcze nim Voldemort odpowiedział na jej pytanie była pewna tego co powie. Spodziewała się tego od samego początku. Tylko tak mogła być uzyteczna dla smierciożerców.
-Swoich przyjaciół oczywiście.

5 komentarzy:

  1. Trochę zalatuje mi to Intruzem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaję sobie z tego sprawę, choć prawdę mówiąc nigdy nie czytałam tej książki. Mimo wszystko myślę, że tylko poprzez pewną "zmianę osobowości" Voldemort mógłby zmusić Hermionę do współpracy i wydania przyjaciół (a taki był pomysł na tę historię). Moja wizja z czasem odbiega od tej z "Intruza" choć wiem, że ten początek się z nim kojarzy. W każdym razie nie zamierzam dzielić Hermiony na dwie części i jednej z nich rozkochać w Ronie a drugiej w Draco, o to mozesz być spokojna. Hermiona, choć obecnie odbiegająca od kanonu, jest i pozostanie jedną osobą. Nie jestem pewna jak to wszystko się skończy, ale napewno śmierciożercy i buntownicy nie będą razem koegzystować.
      W każdym razie mam nadzieję, że taki poczatek nie zniechęci Cię do czytania.

      Usuń
    2. Ja książki także nie czytałam, za to oglądałam film i ten motyw z przesłuchaniem bardzo przypominał mi The Host właśnie.
      Nie zastanawiałam się zbytnio, jak to się może potoczyć, ale dzięki za zapewnienie ;)

      Co do tego, czy nie zniechęci to myślę, że raczej nie. Czytałam Twoje poprzednie opowiadanie na blogspocie i działo się tam ciekawie, zwłaszcza pod koniec(było tam widać Twój na prawdę znaczny progres), tak więc poczekam i zobaczę jak to się rozwinie.

      A w razie nudy to zapraszam do mnie na uwierzyc-w-magie.blogspot.com

      Pozdrawiam, Char.
      PS. Kontrola spamu jest irytująca.

      Usuń
  2. będzie sie działo!
    no Charming też cały rozdział myślałam o Intruzie

    OdpowiedzUsuń
  3. piękne, nic dodać, nic ująć.
    czekam na ciąg dalszy.
    N.

    OdpowiedzUsuń