wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 22


„The way you move is like a full-on rainstorm
And I’m a house of cards
You’re the kind of reckless that should send me running
But I kinda know that I won’t get far
And you stood there in front of me
Just close enough to touch
Close enough to hope you couldn’t
See what I was thinking of
My mind forgets to remind me
You’re a bad idea”
-Taylor Swift „Sparks Fly”
Nie wiem, co dokładnie wyobrażałam sobie zapraszając go do kina. Może, że usiądziemy po dwóch stronach naszej córki, a nasz kontakt ograniczy się do powitania i pożegnania? Ale nie, oczywiście w rzędzie przed nami, a dokładniej przed Niną musiał usiąść jakiś drągal. No i wtedy się zaczęło.
-Zamieńmy się miejscami, będziesz lepiej widziała.- Zaproponował Draco uśmiechając się do dziewczynki. Po chwili się przesiedli, a ja poczułam obezwładniający mnie zapach. Matko, co za  perfum on używa? W każdym razie nie mogłam sobie pozwolić na żadne ośmieszenie. Na pewno nie przed tym mężczyzną. Dlatego, też po chwili odsunęłam się na przeciwny koniec mojego fotela. Wdech, wydech- powtarzałam kiedy zgasły światła. To tylko kino. To tylko kino. Nieważne, że siedzi obok ciebie. Nieważne, że nieziemsko pachnie. Jesteś w miejscu publicznym, więc zachowuj się poważnie.
Jednak przy piątej reklamie z kolei nie wytrzymałam. Kompletnie zaschło mi w gardle, dlatego też sięgnęłam po colę, która znajdowała się między mną a blondynem. Na swoje nieszczęści szybciej wyciągnęłam rękę, niż zdążyłam spojrzeć na napój. I tak oto, zamiast zacisnąć palce na kubku, zacisnęłam je na dużej, silnej dłoni.
-Przepraszam- wymamrotałam szybko zabierając dłoń. Całe szczęście, że jest tu ciemno.
-Proszę- ku mojemu zdziwieniu, Draco oddał mi napój. Upiłam duży łyk i na powrót podałam mu kubek.
-Dzięki- uśmiechnęłam się jeszcze i odwróciłam w stronę ekranu. Byle nie patrzeć, na te błyszczące oczy. Zawsze uważałam porównywanie oczu do gwiazd za tani komplement, ale chyba musiałam doczekać momentu w którym zobaczyłam jego oczy w ciemnościach, by stwierdzić jak bardzo się myliłam.
-Spokojnie, nie zamierzam cię ugryźć.- Do mojego ucha dobiegł niski szept. Jednak bardziej mnie zainteresował ciepły oddech, który czułam na policzku. Co on robi tak blisko?! Po chwili odwróciłam się w jego stronę, tym samym sprawiając, że nasze nosy zaczęły się ze sobą stykać.
-Co robisz?- Spytałam, zatapiając się powoli w jego spojrzeniu.
-Próbuję ci udowodnić, że nie zamierzam zrobić ci krzywdy.
-Nie wiem o czym mówisz.- Wymamrotałam starając się nie zapomnieć.
-Może o tym, że jak tylko zamieniłem się miejscem z Niną ty odsunełaś się na drugi koniec swojego fotela?- Czułam jak jego spojrzenie zaczyna mnie przeszywać. Jednak dzięki temu przyszło opamiętanie.
-Nie wiedziałam, że tak bacznie mi się przyglądasz.- Prychnęłam odwracając się w stronę ekranu. Czy on się w końcu odsunie? Usłyszałam jak zaczyna się śmiać. Nie, no to już przesada.- Mogę wiedzieć co cię tak rozbawiło?- Spytałam nie odwracając oczu od filmu.
-To, jak łatwo cię zdenerwować.- Mówiąc to, odsunął się ode mnie. Nareszcie. Wzięłam głęboki wdech, jednak postanowiłam nie odpowiadać. Po dwudziestu minutach filmu zaczęłam się poważnie zastanawiać nad tym, dlaczego pozwoliłam Ninie wybrać bajkę, której głównym motywem była miłość księcia do ubogiej dziewczyny. Dwa zupełnie różne światy. Jedno uczucie. Poczułam przemożną chęć wtulenia się w męskie ramię.
Zerknęłam w stronę Malfoy’a, który wydawał się całkiem zainteresowany filmem. Potem spojrzałam na naszą córkę, która siedziała wyprostowana na skraju swojego siedzenia. Ciche westchnienie wyrwało się z mojego gardła. Gdybyśmy tylko mogli być rodziną.
Zwróciłam głowę w stronę ekranu, ale wgłębianie się w fabułę tylko spowodowało, że moje oczy zaczęły piec. To tylko głupia bajka.
-Chyba nie zamierzasz płakać?- Popatrzyłam na mężczyznę, którego twarz jak zwykle pełna była obojętności. Jak to się dzieje, że on nie musi nawet na mnie patrzeć, żeby wiedzieć co robię?
-Oczywiście, że nie- odpowiedziałam nie odrywając od niego wzroku. Gdyby tylko…
-To dobrze, bo nie zamierzam cię pocieszać.- Nawet nie zareagowałam, kiedy usłyszałam jego słowa. Były zupełnie bez znaczenia. – Zamierzasz się teraz na mnie gapić?
-Możliwe- westchęłam.
-Jesteś niemożliwa.
-Całkiem prawdopodobne.- W dalszym ciągu nie odrywałam od niego wzroku.Może w końcu na jego twarzy pojawi się jakaś emocja? Zamiast tego mężczyzna odwrócił się w stronę ekranu.
Wydawał się taki idealny. Wręcz nierealny. Zresztą taki był, zupełnie nierealny czy nieosiągalny dla kogoś takiego jak ja.
Po chwili i ja powróciłam do oglądania filmu. Bo tylko w bajkach takie historie dobrze się kończą. Dlatego też postanowiłam nie stracić już ani jednej minuty z tego, co działo się na ekranie. Tam moje marzenia, były rzeczywistością. Wielka miłość, pełna poświęceń. Niemająca granic i trwająca wiecznie. Chciałabym spotakć kogoś, kto by mnie tak pokochał.
Kiedy film się skończył, od razu podniosłam się z fotela zabierając przy okazji swoje rzeczy. Miałam już to samo zrobić z kurtką Niny, ale mężczyzna mnie uprzedził.
-To kto ma ochotę na ciastko?- Czy jego pytanie oznaczało, że będziemu musieli spędzić ze sobą więcej czasu? Spojrzałam na moją córkę. Jej mina była najlepszą odpowiedzią.
-Ja!- Krzyknęła łapiąc Draco za rękę i ciągnąc go w stronę naszej ulubionej kawiarni.
-Ja zaraz do was dołącze. -Posłałam mężczyźnie słaby uśmiech i ruszyłam w stronę toalety. Spojrzałam w lustro i dopiero w tym momencie do mnie dotarło, jak dużo wysiłku włożyłam w swój dzisiejszy wygląd. Ale oczywiście nikogo to nie ruszyło. Czyżbym była, aż tak beznadziejna?
Nie wiem ile czasu upłynęło, zanim odnalazłam swoją córkę z jej ojcem przy stole w najdalszym kącie kawiarni.
-Już zamówiliście?- Spytałam czy może bardziej stwierdziłam fakt, patrząc na talerze które przed nimi stały.
-Chcieliśmy poczekać, ale długo nie wracałaś.- Czyżby Draco Malfoy właśnie się przede mną tłumaczył?
-Nieważne- powiedziałam wieszając płaszcz na oparciu krzesła. Już miałam usiąść kiedy poczułam, że ktoś za mną stoi. Odwróciłam się powoli, żeby ujrzeć przed sobą całkiem przystojnego kelnera.
-Przepraszam, czy ma pani na coś ochotę?- Zapytał nie zwracając uwagi na moje towarzystwo. Posłałam mu swój najpiękniejszy uśmiech, zastanawiając się nad drugim dnem jego pytania.
-Poproszę gorącą czekoladę.- Mężczyzna nie odrywał ode mnie wzroku, a ja muszę przyznać, że zaczynało mi się to podobać.
-Może miałaby pani ochotę, również na jakieś ciasto?- Jego uniesienie jednej brwi przywiodło mi na myśl spojrzenie kogoś innego. Jednak w tym momencie byłam tak zadowolona z faktu, że jakiś mężczyzna mnie zauważył, że nie byłam w stanie trzeźwo myśleć.
-Sama nie wiem- uśmiechnęłam się nieśmiało.- Poleca pan coś?
-Może ciasto malinowe na ciepło z lodami?- Poczułam jego oddech na swojej twarzy. Chyba odległość między nami nie była tą, w jakiej powinien być kelner i klient. Nie, żeby mi to przeszkadzało.
-W takim razie poproszę.- Założyłam kosmyk włosów za ucho, po czym otrzymałam dość jednoznaczne spojrzenie od ciemnowłosego mężczyzny.Chyba jednak nie jestem taka najgorsza. Po chwili kelner się oddalił, a ja zadowolona zajęłam swoje miejsce.
- Mamo? -Do rzeczywistości przywrócił mnie głos Niny.
-Tak?
-Co będziemy robić w święta?
-Nie wiem, jeszcze się nie zastanawiałam. A na co miałabyś ochotę?
-Draco mówił, że ma domek w górach w tym innym kraju. Możemy tam pojechać? - Czy moja córka właśnie zaproponowała mi święta w towarzystwie Malfoy’a?!
-W innym kraju?- Spytałam nie bardzo wiedząc, co o tym wszystkim myśleć.
-W Szwajcarii- tym razem do rozmowy włączył się mężczyzna.
-Mam rozumieć, że chcecie byśmy te święta spędzili razem w domku w Szwajcarii?- Dopiero co się poznali, a już knują za moimi plecami.
-Dokładnie- blondyn posłał mi uśmiech, a w jego oczach mogłam zobaczyć wesołe ogniki. Cóż fakt, że święta już za tydzień, a ja nic nie wymyśliłam. Ale co z Ginny, Harrym, Ronem?
-Sama nie wiem.
-Mamusiu, proszę -Nina patrzyła na mnie z miną zbitego psa. Westchnęłam i wtedy poczułam nad sobą ciężkie perfumy. Ciężkie, ale przyjemne.
-Pani zamówienie.- Podniosłam wzrok na bruneta, który się do mnie uśmiechał. Nie wiem czy za to mu płacą, ale było to niewątpliwie miłe.
-Dziękuję- odrzekłam również posyłając mu uśmiech. Chyba patrzyliśmy się tak na siebie dłuższą chwilę, bo nagle dało się słyszeć nerwowe prychnięcie. Odwróciłam się na Malfoy’a. Nie wyglądał na zadowolonego.
Kelner chyba odniósł podobne wrażenie, bo zaraz się oddalił.
-Idę pooglądać torty.- Nina odeszła od stolika zostawiając mnie samą ze swoim ojcem. Świetnie.
-Coś się stało?- Spytałam upijając łyk czekolady.
-Poza tym, że flirtujesz sobie z jakimś pożal się boże kelnerem przy naszej córce to nic takiego.- Jego słowa ociekały ironią, ale postanowiłam się tym nie przejmować.
-Liczyłeś na to, że będę samotną matką do końca swoich dni?- Oderwałam się od filiżanki, by zaraz chwycić za widelczyk. Już sam wygląd ciastka mówił mi, że podjęłam dobry wybór.
-Jedynie na to, że nie będziesz się rzucać na byle co. -Muszę przyznać, że tym razem zabolały mnie jego słowa.
-Czyli mogę się rzucać tylko na ciebie?- Uniosłam głowę i spojrzałam mu prosto w oczy.
-Nie będę narzekał -rzucił w odpowiedzi, a mnie zapaliła się w głowie czerwona lampka. Kiedy zobaczyłam jak oceniającym spojrzeniem przebiega po kelnerza nie wytrzymałam.- I co cię tak cieszy?- Draco z powrotem odwrócił się w moją stronę.
-Ty -odpowiedziałam dalej chichocząc. Kto by pomyślał?
-Ja?- Zobaczyłam jak unosi jedną brew, tym samym powodując dziwny ucisk w moim brzuchu.
-Owszem- z powrotem zainteresowałam się swoim talerzem.
-A mogę wiedzieć co, tak dokładnie bawi cię w mojej osobie?- Jego chłodny głos nie wyrażał żadnej emocji. Jednak byłam pewna, że jest zirytowany.
-Twoja zazdrość.- Odpowiedziałam biorąc kolejny kawałek ciastka do buzi.
-Słucham?-Nawet nie musiałam podnosić na niego wzroku, żeby wiedzieć, że w tym momencie na jego twarzy maluje się oburzenie.
-Byłeś zazdrosny o tego kelnera.- Kiedy nie usłyszałam odpowiedzi postanowiłam go trochę udobruchać. W końcu mieliśmy we trójkę spędzić miło czas. Nie potrzebowałam teraz obrażonego Malfoy’a. Nadziałam więc, na widelczyk kawałek ciasta i zanurzyłam je w waniliowych lodach.- Spróbuj, jest pyszne.-Powiedziałam, wyciągając w jego stronę widelczyk. Z początku napotkałam jego zdziwione spojrzenie, jednak po chwili zjadł ciastko.- I jak?
-Całkiem niezłe- odpowiedział, kiedy udało mu się przełknąć.
-Chcesz jeszcze?- Spytałam dokładnie w tym samym momencie, kiedy nasza córka wróciła do stolika.
-Chętnie. I jak torty?- Zwrócił się w stronę dziewczynki, której oczy błyszczały podekscytowaniem.
-Są super- uśmiechnęła się do mężczyzny, w kierunku którego po raz drugi tego popołudnia wyciągnęłam widelczyk z malinowym ciastkiem.- Ja też mogę?
-Oczywiście- odpowiedziałam podając teraz i jej kawałek ciasta.
-Upieczemy takie jutro?- Spytała, a ja nie mogłam oderwać wzroku od jej zadowolonej buzi. Dla takich momentów warto być matką.
-Nie wiem czy nam wyjdzie- roześmiałam się w odpowiedzi. Może i dobrze gotowałam, ale wątpię, żeby któreś z moich ciast miało kiedykolwiek dorównać ciastu z cukierni.
-To co z tymi świętami?- No tak, zupełnie o tym zapomniałam. Odwróciłam się na mężczyznę, a kiedy zobaczyłam delikatny uśmiech na jego twarzy, wiedziałam już, że podjęłam decyzję.
-Skoro nalegacie -odpowiedziałam sięgając widelczykiem tym razem do marchewkowego ciasta znajdującego się na talerzu blondyna.
-Jesteś super!- Krzyknęła Nina i rzuciła się, żeby mnie uściskać. Pocałowałam jej drobną główkę i odwróciłam się w stronę mężczyzny, który bacznie nas obserwował.
-Pod warunkeim, że nie podrywasz kelnerów- wtrącił, czym wywołał mój śmiech i zdziwienie Niny.
Kiedy wreszcie skończyliśmy nasze ciastka, a Draco poprosił o rachunek, odetchnęłam. Było lepiej niż się spodziewałam. Już miałam chwycić kartkę, którą przyniósł kelner, ale blondyn mnie uprzedził.
-Chyba nie sądziłaś, że pozwolę ci zapłacić? -Skwitował moje podejrzliwe spojrzenie.
Po kilku minutach, już ubrani zmierzaliśmy w stronę wyjścia. Kiedy mijaliśmy „mojego” kelnera, Draco objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
-Co robisz?- Wyszeptałam, nie wiedząc czy jestem zadwolona z tej nagłej bliskości czy może wściekła na niego za to, kolokwialnie mówiąc, zaznaczanie terenu.
-Zapomniałem ci dzisiaj powiedzieć, że pięknie wyglądasz -szepnął mi do ucha powodując tym zaróżowienie się moich policzków. A jednak zauważył. Nim zdążyłam dobrze wszystko przemyśleć, mężczyzna przelotnie pocałował mnie w usta, by chwilę póżniej zwrócić wzrok ku Ninie.
Prawie jak rodzina.

2 komentarze: