Alergico


Za każdym razem kiedy zamykała oczy, przykładając głowę do poduszki, nawiedzała ją fala świeżych wspomnień. Obrazy pojawiały się w jej usypiającym umyśle, a ból rodzący się w sercu, z dnia na dzień malał pozwalając jej odpocząć w samotności.

Rani mnie hałas samochodów,
utraciłam tlen i wolną wolę.
Gdy ból nasila się o jeden kilometr dalej,
Ja zostaję, a Ty odchodzisz.

Bo dla niej to on odszedł, nie próbując jej odnaleźć. Nie walcząc o to co ze sobą dzielili. Choć tamtej mroźnej nocy wiedziała, że nic takiego się nie zdarzy. Że on nigdy nie miał w sobie odwagi, by urzeczywistnić własne marzenia.
Dlatego opuszczenie go było najlepszą decyzją w jej dorosłym życiu. Tak samo jak zatracenie się wraz z nim w nieznanym jej dotąd uczuciu. Uczuciu, które rozpaliło jej serce i zmysły jednocześnie pozwalając jej dorosnąć i zobaczyć świat na nowo.
Jednak teraz trwała noc. Ciemna, spokojna i  chłodna kwietniowa noc. Spędzana w nowym mieszkaniu, pośród nierozpakowanych brązwoeych pudeł.

W tę noc gwiazd nieruchomych,
Twoje serce jest uczulone na mnie.
Choć zauważasz mój kolor milimetr bliżej.
Oddycham na mrozie i już nigdy nie wyjdę.

Sceny na nowo odtwarzane były w jej umyśle. Noc kiedy postanowiła odejść, zacząć na nowo. Była zima, a mroźne powietrze sprawiło, że łzy na jej policzkach prawie zamarzły. I nie było już nikogo, kto starłby je palcem. Kto na nowo wywołałby uśmiech na jej twarzy. Zniknęła pod warstwą puchowej kołdry w hotelowym pokoju, obiecując sobie, że już nigdy nie opuści tej bezpiecznej przystanii.
Kiedy go spotkała smutek bił z jego jasnych oczu. Szukał czegoś choć nie umiał tego nazwać, ale nie potrzebował wiele czasu by zorientować się, że ona jest odpowiedzią i lekarstwem na jego samotność. Przyciągając ją do siebie, odizolował ją od dawnych znajomych i otaczającego ich świata niczym mityczny Hades. Zbudował złotą klatkę w której razem zamieszkali i umieścił ją w górskiej posiadłości rodzinnej o której wszyscy zdążyli już zapomnieć lecząc wojenne rany. Opuszczał ją na parę godzin dziennie, wracając na chwilę do rzeczywistości i pracując w nowo powstałej korporacji. Jednak nie utrzymywał z nikim kontaktu, po raz pierwszy w życiu modląc się w duchu, by kiedyś inni o nich zapomnieli. By przestali pytać. A wtedy ich mały, dwuosobowy świat byłby wreszcie bezpieczny. Trwały na swych kruchych fundamentach.

Już nie będę leczyć Twojej samotności, kiedy miasto śpi.
Nie będzie mnie, by słuchać twoich głupich historii,
ponieważ boisz się czuć,
ponieważ jesteś uczulony na sny,
I straciliśmy kolory, ponieważ jesteś uczulony na miłość.

Nie przewidziała, że i ich dotknie kiedyś rutyna. Że zatęskni za kontaktem ze światem, który dawniej znała. Aż nagle po trzynastu miesiącach bańka szczęścia, która ich otaczała, pękła. Świat na nowo wypełniło chłodne powietrze, przywracając jej umysłowi zdolność logicznego myślenia. A marzenia, które jeszcze niedawno snuli, rozpłyneły się gdzieś w porannej mgle, tak szybko jak tylko zdała sobie sprawę, że on nigdy nie będzie miał odwagi się zmienić, stawić czoła światu. Że jego serce nigdy nie zwycięży z rozumem. Że nigdy nie postawi jej ponad innymi, zawsze wybierając łatwiejsze rozwiązania.

Chodząc pośród elektrycznych burz,
szukając jakiegoś neutralnego terytorium.
Gdzie nie będę słuchać Ciebie, gdzie nauczę się zapomnieć,
aby nie umierać i nie żyć tak daleko od tego miejsca.

Miejsca w którym byli razem, tylko we dwoje. W którym nikt o nich nie wiedział. Trzynaście miesięcy spędzonych w ukryciu przed innymi. Obcymi, którzy nie należeli do ich maleńkiego świata. Którzy nie zaakceptowaliby tego związku, choć nigdy mieli się o nim nie dowiedzieć.
Wspierała go na każdym etapie ich związku, witała codziennie z uśmiechem, opuszczając na ten czas otaczający ich świat, który nieśmiało pukał do okien, a który ona uparcie ignorowała. Pozwoliła zabrać mu swoje marzenia, aspiracje i wypełniła cały swój świat jego osobą, nie zostawiając wolnego miejsca na cokolwiek, czy kogokolwiek innego. A kiedy go opuściła wiedziała, że na nowo musi odbudować samą siebie. Z ruin i strzępków przeszłości stworzyć własny wszechświat.

Wiesz, nie będę pilnować Twoich kroków.
Bo nie mogę bronić Cię przed samym sobą.

Zostawiła go wiedząc, że jest zbyt słaby by stawić czoła przeciwnościom, a ona zbyt słaba by być mu oparciem. Ułatwiła mu wybór, łamiąc serce swoje i jego. I znów pozwalając mu pójść na skróty.

Otworzyła oczy i skierowała wzrok ku oknu. Na ciemnym niebie migotały gwiazdy, niczym marzenia na nieboskłonie nieistniejącego już związku. I podobnie jak te gwiazdy tak i te sny o wspólnej przyszłości miały się nigdy nie spełnić.
Bo może nie wszystkie pragnienia mogą stać się rzeczywistością. Może niektóre na zawsze mają trwać zawieszone nieruchomo we wszechświecie. Bo może serca w których tli się nadzieja są zbyt słabe i wtedy trzeba ją porzucić. Odejść i nie odwracać się za siebie. Nie żałować. Tylko przyłożyć głowę do poduszki i zamknąć oczy.

Bo w tę noc gwiazd nieruchomych,
Twoje serce jest uczulone na mnie.

***

"Alergico" Anahi


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz